Ogłoszenie

"KONICZYNKA" czyli FORUM z nadzieją na lepsze jutro...
...jest miejscem wymiany doświadczeń, wspierania się w chorobie, doradzania, podtrzymywania na duchu...
Glejak to trudny przeciwnik, walczmy razem =>
"Niech nasza droga będzie wspólna...", jak mówi JPII słowami umieszczonymi na dole bannera.
Zarejestrowani użytkownicy mogą korzystać z szybkiej pomocy, pisząc o swoim problemie w ChatBoxie.
Polecamy fora o podobnej tematyce:
forum glejak - to istna skarbnica wiedzy i mili, zawsze chętni do pomocy userzy i ekipa
oraz forum pro-salute - gdzie jest wiele wątków pobocznych, towarzyszących chorobie nowotworowej...

Drogi Gościu, umacniaj swoją wiarę, nie trać nadziei i... kochaj z całych sił!!!
samograj

Napisz odpowiedź

Napisz nowego posta
Opcje

Kliknij w ciemne pole na obrazku, aby wysłać wiadomość.

Powrót

Podgląd wątku (najnowsze pierwsze)

hmmm
2012-08-18 21:05:40

samograj napisał:

Autor tekstu: Marceli Kołodziejski; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,2723
Podstawą działania bioenergoterapeuty jest przekazywanie „dobrej energii" biorcy.
Przeanalizujmy, czy istnieje „dobra" energia? Jak dobrze jest spacerować w słońcu po plaży, ciepło, przyjemnie, od czasu do czasu ochłodzić się w wodzie. Spływa na nas energia słoneczna, opala nas, jest nam ciepło, czujemy to, ponieważ energia ta w naszym ciele przyjmuje postać ciepła. Po pięknym, słonecznym dniu, zwłaszcza, gdy pierwszy raz zdjęliśmy ubranie, okazuje się, że mamy oparzenia. Im dłużej było nam ciepło, przyjemnie, tym bardziej mamy poparzone plecy. Czy to „dobra" energia dawała nam przyjemność, ciepło, zadowolenie, a „zła" energia poparzyła nam plecy? Decydowała tu wyłącznie ilość energii.

Klasyfikacja energii na złą i dobrą, w zależności od skutków, jakie czyni w naszym ciele, jest sprzeczna z istotą energii. A ta nie istniejąca „dobra" energia jest podstawą bioenergoterapii.

Przykładów można podać wiele. By żyć tzn. chodzić, pracować, musimy uzupełniać zamienioną na pracę energię. Jedząc ponad miarę zmagazynujemy nadmiar energii w tkance tłuszczowej. Nasza waga wzrośnie. Czy ta zmagazynowana energia to „dobra energia"? W historii rozwoju człowieka były okresy suszy i głodu. Nasz organizm nauczył się magazynowania energii w postaci tłuszczu. Wielokrotnie ta zmagazynowana energia dawała szansę przeżycia. Czy była „dobrą" energią? Obecnie pokarmu mamy pod dostatkiem. Ten nadmiar wagi jest dla nas ciężarem. Czy to jest „zła" energia zmagazynowana w tkance tłuszczowej?

Energia jest jedna, ani zła ani dobra. Fałsz radiestezji i bioenergoterapii jest podobny. Tam straszą „złą" energią, tu sprzedają „dobrą" energię. Gdyby była trzecia możliwość, na pewno zostałaby wykorzystana do oszustwa.

Inny bioenergoterapeuta trzyma ręce i rozchylone dłonie w górze udając, że czerpie energię z kosmosu. Na to teatralne widowisko oszusta mogą się nabrać ludzie nie znający praw przyrody. Słyszeli o docierającej do nas kosmicznej energii, ale nie znając jej praw nie wiedzą, że to niemożliwe. To tak, jakby ktoś stanął w morzu, rozłożył ręce i udawał, że odbiera energię fal morskich. Oczywiście fale morskie niosą energię, znacznie większą niż kosmiczna, przypadająca na powierzchnię dłoni, ale nikt nie wierzy, że fale morskie przekazują nam energię. A w odbiór energii z kosmosu wielu przecież wierzy. Przeanalizujmy to dokładnie: fale morskie i wiatr niosą energię, są więc nośnikami energii, tak jak w promieniowaniu kosmicznym, takie cząstki jak jądra atomowe najliczniej występujących pierwiastków, z przewagą protonów (jądra wodoru), dalej elektrony, pozytony, neutrina i fotony promieniowania gamma są nośnikami energii. Głównym źródłem promieniowania kosmicznego jest Słońce. Jednak bioenergoterapeuci nie twierdzą, że czerpią energię ze Słońca, byłoby to zbyt banalne. "Energia kosmiczna" ładniej brzmi, bardziej tajemniczo. Tak jak nie jesteśmy w stanie bezpośrednio odbierać energii wiatru, czy fal morskich, tak nie jesteśmy w stanie bezpośrednio odbierać energii kosmicznej.

Jeżeli ktoś twierdzi, że odbiera promieniowanie kosmiczne, to albo nie zna podstaw fizyki, albo kpi ze słuchaczy, myśląc: „przecież oni i tak nie wiedzą, można im wmówić wszystko, a pieniądze i tak zapłacą."

Więcej  >>

Jedyny wniosek z tych wywodów jest taki: ogórkiem się nie ogolisz!

Niby na jakiej podstawie szanowny autor przyjał, że bioenergioterapełta działa na zasadzie jak światło słonca, energia kosmosu, wiatru itd?? Z reszta już tu widac nieścisłość - człowiek bez słońca w optymalnej dawce by nie żył, a bez wiatru dałby rade.

Mój bioenergoterapełta, który pomagał mi do tej pory na wiele dolegliwości (min na 2, na które groziły niezbyt przyjemne zabiegi/operacje - zatoki i żyła na głowie), na tamet mojego nowotworu powiedział "tylko nie uciekać ze szpitala", dał podał mieszanine zioł na ochrone nerek (tylko do czasu rozpoczecia leczenia, bo moglyby utrudniac diagnoze i badania), no i oczywiście pokaźna porcje energii (na wzmocnienie, nie przeciwko nowotworowi). Raczej działa, bo cięższą wersja chemii przyjmuje całkiem, całkiem;)
Dadam jeszcze, ze moja "sympatyczna" ziarnica złosliwa rozwijała sie juz rok, dwa, zanim przy objawach przypominajacych cięższą grype zawiodła mnie przed oblicze lekarzy. Czas przez który nie bywałem u bioenergoterapełty. Skontaktowałem się z nim będąc już w szpitalu na poczatkach diagnozy. Gdzieś 4 tygodnie od pierwszej wizyty lekarskiej bestyjka doszła do stanu krytycznego. Być może dlatego nie działał wiecej swoimi metodami i zostawił w objeciach medycyny akademickiej. Ogolnie to wylosowałem takiego agresywnego typka i zdażyłem na ostatni gwizdek z chemia - taki to już jestem laki bastard;)

aaa no i jak byłem u tego bioenergoterapełty z alergią (roztocza, trawy, różne drzewa) to szybko i wprost mi powiedział, że na to mi nie pomoże.

Tyle. Są po prostu dobrzy i kiepscy bioenergoterapeci. Tak samo jak: dobrzy i kiepscy mechanicy samochodowi.
A kierując się takimi głupkowatymi artykulikami na pewno ich nie odróżnicie.

A.M.G
2010-12-18 08:42:19

Chyba kazdy z nas próbuje szukać ratunku czy to u bioenergoterapeutów,czy róznymi miksturami...my papryczki mamy ale Rafalł je jakos sporadycznie,bardziej wierzyliśmy w cłkowitą regeneracje organizmu,osiągnięcie czysteg o satnu poprzez diete garsena....wytrwalismy 2 m-ce..poza tym byliśmy u pana K...aka polskeigo rentgena itd ...powiedział,ze Rafał dozyje sędziwego wieku....nie wiem komu juz iwerzyć czy ...mozna komu kolwiek...choroba jest okrutna...a to co pisze o długoletnich przezyciach..Rafal był w tej grupie ale neistety potraktowany radioterapią i chemią znalazł sie w innehj grupie z niedowładami itp..po 2 operacji,która nie wiem czy była konieczna...czasem odnosze wrazenei,że onkolodzy eksperymentują....wiedzą,ze nóz widelec uda sie przedłuzyc życie a neurochirurdzy jak najchętneij otwieraja głowy bez zastanowienia by praktykować i badas tą odległa i zadziwiająca dziedzine....nie wiem ...świat się wali....wierze,w księdza,który przyjmuje i przekazuje swoją wiare dotyka dłonmi,czułam od niego mase energii....nie zarabia na tym pieniędzy,stoji puszeczka,wrzocisz ile uważasz....

satelita
2008-12-14 02:29:56

W ogóle  - NIE MA BIOENERGOTERAPIA!!!!!!

baabcia
2008-11-19 22:17:37

dobrze, ze nie robię komuś krzywdy - tak nie do końca jestem o tym przekonana - ale staram się - tu nie chodzi o to, żebym miała rację ale żeby Was podeprzeć kiedy macie pod górkę - a kiedyś potem możemy się pościgać :-)
Samograju? tolerujesz kobitki : " ja to nie wiem powiedzcie co mam zrobić , bo mała ma gorączkę i nie wiem czy isć do lekarza czy za chwilę i czy dać rózową czy białą pastylkę no powiedzcie - no bo ja się boję czy jej cos jest ..." i tak przez całe życie, zadnej wiedzy, żadnej odpowiedzialności, nigdy decyzji.
No to przestań się zastanawiać nad tym co zrobiłaś - z pod ziemi wykopywałaś wiedzę i kasę  nie było koło Ciebie nikogo madrzejszego i SILNIEJSZEGO. Daj spokój - nauczyłaś się bardzo duzo; jesteś wierząca więc też  "skorzystaj" z tego dobrodziejstwa - godzenia się z tym co się stało.
Poużalaj się nad sobą bo Ci cięzko źle i do dupy, daj sobie pomóc jesli zjawi się pomagacz jakikolwiek - dzieci sąsiedzi znajomi i pamiętaj
zrobiłam wszystko co umiałam!
a Krzyś ani przez chwilę nie poczuł się opuszczony, odrzucony  nie potrzebny;
Aniu! jesteś racjonalnie myślącą dziewczyną - kiedy musisz popłacz ale nie zadręczaj się i zyj i żyj dla dzieci i dla siebie - jesteś potrzebna zdrowa silna i nieudręczona - jeszcze chwila i będzie Ci łatwiej pamietać i tęsknić ale nie rozpaczać.

AZA
2008-11-19 00:23:42

Dziewczyny: samograj, satelita, baabcia co ja bym bez Was zrobiła, jesteście bardzo mądre dziewczyny! dziękuję Wam za to i dziękuję za tę dyskusję bo jest bardzo na poziomie :-) pozdrawiam

samograj
2008-11-19 00:08:42

Baabciu, trafiłas w sedno!!!
Ciagle myslę czy mozna było Krzyska uratować, wyrzucam sobie, że skorzystałam z nieodpowiednich osób, że mogłam jechac od razu do Majchrzaka i nie pozwoliłabym na tak agresywna radioterapię- czemu lekarza zastosował eksperymentalne dawki??? Przeciez powinien wiedzieć czym to grozi, a jeszcze dzisiaj przeczytałam o długoletnich przezyciach ludzi z GBM IV, gdzie jako usposobienie do długich przezyć ma sie gdy GBM ma komponente skapodrzewiaka, gdy pacjent ma co najmniej 80 punktów w skali sprawności Karnofsk’yego (Krzyś miał 100), guz był maleńki, umiejscowiony obwodowo => to dawało mu szansę na dłuższe przezycie w dodatku metylacja MGMT wypadła pozytywnie czyli Temodal był skuteczny....i ciagle ta myśl:
Czy nie zaszkodziłam mu papryczkami????
Czy ich działanie na naczynia włosowate, na układ krwionośny (gwałtowne rozszerzenie naczyń) nie było przyczyną rozejścia się rany, przeciez wyszedł ze szpitala w dobrej kondycji, reoperacja była totalna, tydzień przed śmiercia guza nie było!!!!
Gdyby nie ta rana nie byłoby sepsy.... nie wiem czy papryczki moga szkodzić, mam watpliwości i chcę innych przestrzec, aby rozsądnie podchodzili do takich nie do końca zbadanych terapii.

baabcia
2008-11-18 22:17:01

satelita - nie ma bioenergoterapia zamiast leczenia - jasne!!!! żadnych watpliwości!!!!
ale obok leczenia niech każdy robi co potrafi modli się, przykłada ręce, dodaje energii i liczy na cud to na pewno nie przeszkadza.

baabcia
2008-11-18 22:11:20

o'key wszystko przeczytane;
kiedy czytałam wczoraj to wszystko pomyslałam o tym co piszesz - nie miałam odwagi napisać, że czuję że jesteś na etapie - sorry wiem jak to brzmi ale jak nastepne 10 minut będę myśłąła jak napisać to nic z tego nie bedzie
jesteś na etapie analizowania kazdego dnia choroby Krzysia i swoich decyzji - pewnie rozmów z lekarzami prób ratowania za wszelka cenne porażek i sukcesów - ... nie ma na to madrych i każdy wybierze inną drogę i kiedy choroba nie daje na starcie prawie żadnych szans to jest potwornie trudne i lepiej nie rozważaj każdego kroku - zamknij to mysleniem że robiłaś to co wtedy umiałaś decydowałas na podstwie tego co wiedziałaś i czułaś. Koniec.
Słyszałaś o dziewczynce która zdecydowała nie kontynuować leczenia -  news ostatnich dni :-(  dobrze, że przestali o tym mówić w TV bo to potwornie trudne i poważne, złozone - nie do newsów.
Jesli słyszałaś o tym to widzisz jak rózne decyzje można podejmować i przecież nie można powiedzieć, że ona źle mysli - nie ma na to dobrych sposobów.
Nie rozważaj czy wszystko zrobiłaś najlepiej jak mogłaś - gdybyś wiedziała ... ale nie mogłaś nic wiedzieć wcześniej - przy tak powaznych rokowaniach złym rozwiązaniem jest nie podejmowanie żadnej próby leczenia tak samo jak złym rozwiązaniem jest szukanie wszystkich sposobów ratowania - w walce z taka chorobą  kazdy znosnie przeżyty dzień jest cudem. Aniu nie myśl nad tym - teraz staraj się wrócić do żywych i  zrób wszystko, żeby nie tracić kolejnych dni, bo za chwilę będziesz żałowała tak jak tego ze nie wyjechałaś z Krzyśkiem ... takie jest zycie - cały czas ubywa dni. Uśmiechnij się do dzieci i walcz o każdy dzień, żeby już nic nie przegapić.

samograj
2008-11-18 12:33:15

Do baabci.
Kochana, nie zrozumiałaś moich intencji... a może ja ich nie okresliłam.
Ponieważ dotarłam do portalu, który nie da się ukryć, ma skrajne poglądy (ci, którym się zechce tam poszperać, mogą nawet posądzić mnie o strzał do własnej bramki!!!)... postanowiłam je tutaj umieścić licząc na inteligencję i dociekliwość piszących tutaj osób.

Ale Ty idziesz dalej - postanowiłaś zwalczać tę wiedzę.

Nie baabciu... ja stoję jakby po jednej stronie i oczekuję na riposty, właśnie takie jak Twoja (bo cóż byłoby warte forum, gdyby wszyscy się kisili we własnym sosie???).
Przecież i ja wiem , że jest coś takiego jak IMPONERABILIA, które na pewno są obce racjonalistom, a które są składową naszego życia.

...odłóżmy sprawę płacenia i rozpatrywanie kto naciąga kto nie - chciaż pewnie głównie o to Ci chodzi.

NIE, głównie chodzi mi o stratę czasu!!!
Też mi się nie podoba, że w każdym artykule jest o kasie i naciągaczach. Wolałabym, żeby temat podany był od strony li tylko naukowej, bez zagłębiania się w intencje osób "obdarzonych", "wybranych"... ba! liczę na to, że i Ci się tutaj wypowiedzą, bo wtedy, każdy będzie mógł się zastanowić, poddać refleksji pewne sprawy, wybrać sobie swoją drogę...
Byłoby super gdyby pojawiła się tu cała paleta świtłocienia - od nocy, po jaskrawe światło!!!
Jedynie chciałabym przestrzec przed ślepą wiarą w cudowne mikstury, przed klapami na oczach, przed stratą czsu. Przed tym najbardziej, bo często nasi bliscy umierają, a my zamiast być przy nich, pogodzeni z losem, zamiast pomóc im w tym najważniejszym momencie, jakim jest umieranie, swoją obecnością, gestami miłości, dodawaniem otuchy, obietnicą, że będziemy z nimi, kiedy będą przekraczać bramy śmierci, aby ich uspokoić, wyciszyć..... latamy od znachora do znachora, wertujemy, surfujemy w poszukiwaniu cudownego specyfiku... jesteśmy tak zakręceni, że nie zauważamy, że nasz bliski jest już w stanie agonalnym!!!

Piszę to dlatego, że ja przegapiłam czas pomiędzy operacją a naświetlaniami (to był jedyny moment , kidy Krzysiek był sprawny mentalnie i fizycznie) na ostatni wspólny wyjazd, na bycie razem...jak oszalała łapałam za różne specyfiki, wydawałam kupę kasy na guzik warte wspomagacze....
Przecież każdy, kto zna naszą historię, wie ile cudownych preparatów sama odkryłam i o ilu pisałam na forum, sądząc, że to będzie to, co uratuje Krzyśka!!!

Chciałabym, aby Ci, którzy dotrą tutaj, na tę stronę, mieli nadzieję, ale nie tę przyziemną, bo w glejakach nadzieja na wyzdrowienie jest równa 0 na obecnym etapie medycyny zarówno konwencjonalnej jak i tej "eterycznej", tajemnej czy ludowej.
Każdemu chciałabym pokazać, że NADZIEJA NIE UMIERA WRAZ Z ODEJŚCIEM BLISKIEJ OSOBY!!!! TAKI JEST GŁÓWNY CEL TEGO FORUM - "Nadzieja na lepsze jutro"- to nadzieja na odkrycie czegoś, co pokona glejaka, ale to też nadzieja w sensie eschatologicznym - nadzieja na bycie razem w wieczności - co dla katolika jest rzeczą oczywistą, ale często doświadczenie śmierci bliskiej osoby skłania nas do rozpaczy, a tak być nie powinno!!!
NIE CHCIAŁABYM DAWAĆ LUDZIOM ZŁUDNEJ NADZIEI - moja nadzieja opiera się na BOGU - DLA MNIE NIE JEST ON JEDYNIE ZŁUDZENIEM (choć dla innych może tak, podobnie jak dla mnie złudzeniem jest wiara w bioenergię, leczniczą moc homeopatii, meridiany, ciała eteryczne, wróżby, horoskopy, itd.itp - nie odbieram nikomu prawa do wiary w to, w co chce wierzyć !!!)

Klimat forum jest jasno określony - już w samym bannerze to widać i będzie tu promowane to, w co, jak na razie, większość userów wierzy - jeśli komuś nasz światopogląd nie odpowiada, są inne fora, nikogo tutaj siłą nie zaciągamy, ale też nie przeganiamy, nie piętnujemy... przecież można żyć w przyjaźni i miłości mimo innego spojrzenia na świat!!!

Przechodząc przez to, przez co przeszliśmy, mam wiele spostrzeżeń, którymi chciałabym się podzielić... a co dotyczy glejaka. Choroba spowodowała, że wielu z nas jest z sobą w kontakcie telefonicznym, że wymieniamy się doświadczeniami , odczuciami i... każdy z kim rozmawiam z osób, które straciły najbliższych jest tego samego zdania:
NIE MA JEDNEGO CUDOWNEGO LEKARSTWA NA GLEJAKI, SĄ POJEDYNCZE PRZYPADKI USTĄPIENIA CHOROBY NA PRZEŁOMIE STULECIA - wiele razy np. z olek1 czy z agatą1234 czy z JolR z forum www.glejak.pl zastanawiałyśmy się, dlaczego, wszystkie terapie, których, akurat olek1 najwięcej zastosowała u swojej siostry na przełomie 6 lat pomagały tym pojedyńczym przypadkom, a naszym bliskim nie.
Jak to możliwe, że jeden wyleczył się syropem klonowym inny ziołami szwedzkimi, inny papryczkami (bo jak na razie znamy tylko przypadek żony pana Fabisiaka, ale i tak owiany tajemnicą... pan Fabisiak, jak twierdzi podawał nie tylko te miksturę...dokładnie na www.prosalute.info wymienił co stosował u żony i ciągle miga się od udokumentowania istnienia żony i jej choroby...) a jeszcze innemu pomogła dieta cud itd. itp.
Uznałyśmy, zgodnie,  (zwłaszcza my, których bliscy już odeszli), że rak a zwłaszcza glejak to hazard!!!
Na oddziale radioterapii leżał z Krzyskiem nasz znajomy sędzia kynologiczny, który ilekroć się żegnaliśmy mawiał, życzę szczęścia - niestety ani On, ani Krzysiek , ani mąz Joli, mąż Agaty, mamy , tatowie, siostry i bracia, dzieci kilkudziesięciu userów z "glejaka" go nie mieli ;(

Natomist miał to szczęście tata KASI, któremu akurat pomogła terapia konwencjonalna - operacja, radioterapia i chemioterapia!!!



REASUMUJĄC:
1. Nie przyjmuję postawy kpiącej z naiwności ludzkiej, bo sama taka byłam... nie atakuję... nie zwalczam... dzielę się moim doświadczeniem, naiwnie sądząc, że oszczędzę komuś rozczarowania.... wszak od wieków mamy wewnętrzny opór, aby uczyć się na cudzych błedach!!!!
2. Skorzystałam z RACJONALISTY, żeby pokazać jakże istotny aspekt, dla mnie fundamentalny:
Cudotwórcy obracają także na własną korzyść spontaniczne zdolności wyzdrowienia organizmu, przypisując sobie zasługę za poprawę stanu pacjenta. - i to może tłumaczyć dlaczego coś komuś pomogło a na innych nie działa - i stąd moje totalne wq****nie na takiego Fabisiaka (i jemu podobnych), który reklamując swoją miksturę pisze: "100% wyleczeń, pomożemy każdemu,  podamy sposób na wygranie wojny z nieuleczalnym dotąd rakiem."  - normalnie nóż mi się w kieszeni otwiera, jak to czytam, tymbrdziej, że wiem o braku skuteczności tej metody u wielu osób!!! I współczuje tym, którzy wierzą ślepo w niekonwencjonalne terapie i co gorsza "obrażają się " na klinicystów, rezygnując z zaleconego przez nich leczenia - dla mnie jest to totalny brak odpowiedzialności !!!!

Promuję to w co wierzę... jako katolik pewnych rzeczy unikam jak ognia (od tej strony dałam się już poznać), chciałabym przeforsować swoje poglądy, ale wiem, że nie będzie łatwo (większość powie: NIE!!! Ale mnie to nie zraża)...
I, żeby nie było wątpliwości, KAŻDEGO, KTO MYŚLI INNACZEJ SZANUJĘ, NIE STAWIAM NIKOGO WYŻEJ, KAŻDY JEST DLA MNIE WAŻNY, WARTOŚCIOWY => KAŻDY MA SWOJĄ DROGĘ, ale myślę, że niektórym trzeba pomóc, podpowiedzieć, zachęcić, wskazać kierunek!!!
NIE ZNOSZĘ KŁAMSTWA, CWANIASTWA, NACIĄGACZY - dlatego, akurat pana FABISIAKA  tak zwalczam (tak, akurat Jego zwalczam, bo podpadł mi tym, co napisał w "PORADACH MEDYCZNYCH"(sic!) na swojej stronie - to jawne kłamstwo!!!)
Natomiast jakże innymi uczuciami darzę Elemiah ( http://drogadosukcesu.wordpress.com), która ma odmienne ode mnie poglądy, ale MA KLASĘ!!! Nie jest agresywna, napastliwa i narzucająca się...cichutko, dyskretnie pokazuje to, czym się interesuje - i to ONA jest dla mnie niedoścignionym wzorem do naśladowania... to od Niej powinnam się uczyć sposobu przekazywania swoich przemyśleń, bo, przyznaję, mam z tym problem.

satelita
2008-11-18 01:04:26

Przy GBM - krótka piłka - NIE MA BIOENERGOTERAPIA!!!!!!

baabcia
2008-11-17 21:47:51

Aniu nie jest tak prosto w życiu. Nie ważne jak to nazwiemy czy dobra czy energią czy miłoscią czy czymkolwiek - odłóżmy sprawę płacenia i rozpatrywanie kto naciąga kto nie - chciaż pewnie głównie o to Ci chodzi.
Nie ma co wnikać skąd w nas powstaje energia - chęć do zdrowienia i zycia - czy dostajemy ją od kogoś czy sami dzięki komuś ja wytwarzamy. Jest pewne, że człowiek kochany ma większe szanse na zdrowienie, człowiek, którym ktos się interesuje też, pacjent który duzo płaci lekarzowi lub za leki - wierzy w to że pomogą też lepiej zdrowieje; człowiek który się modli i to nie ważne do jakiego boga też ma większe szanse na wyzdrowienie. Są rzeczy zmierzone przez naukowców - nie oszołomów przez lekarzy i statystów - wiadom nawet jak wygladające leki robia na człowieku wrażenie i pomagają; chirurg po rozmowie z pacjentem wie kto bedzie się lepiej goił.
Tak bardzo duzo zalezy od człowieka!
A czy inny człowiek może przekazać część swojej energii drugiemu - chyba tak i wcale nie wnikam jak to możliwe. Bardzo wierze w to, że każdy z nas może dzielić się "dobrocią" no nie wiem jak to nazwać "zyczliwością" i to też jest cos więcej niz słowo - może emocje ale na pewno dobre.
Jeśli komuś coś pomaga to niech korzysta.
Nie można na pewno rezygnować z pomocy lekarza na rzecz "uzdrowiciela" ale sa lekarze, którzy wiedzą jak wiele może zdziałać wizyta na oddziale osób pomagających niekonwencjonalna medycyną.

Nie mozna do jednego worka wrzucać oszustów i naciągaczy czy ludzi opętanych myslą, że wynaleźli cudowny lek razem z ludźmi którym cos pomogło i próbują podzielić się swoją widzą - skutki bywają rózne ale to my wybieramy czye rady wziąć pod uwagę.
Kiedy ktoś chce nam doradzić lek na przeziębienie - tradycyjny czy ludowy - lepiej wybierzemy jeśli wiemy ze starej chińskiej  medycyny, że przeziębienie może być z przegrzania albo z wyziębienia organizmu i zupełnie inaczej to się leczy  - takie proste! dla tych którzy wiedzą  i magiczne i niezrozumiałe dla tych ktorzy nie mają pojęcia. Przy okazji ogórek kiszony wychłądza organizm - dlatego jemy go na plaży a cynamon rozgrzewa - dlatego jest taki popularny w Święta. To żadna szarlateneria tylko odrobinka wiedzy ludzkosci o żywieniu.
I pewnie te papryczki o których piszesz mogly komuś pomóc a innym zaszkodzić, a cała nasza współczesna medycyna? też porusza się po omacku i niestety bardzo szkodzi próbując pomóc na jedną chorobę - ale nie ma wyboru. Dlatego co roku dowiadujemy się, że całą fura leków odchodzi do lamusa - bo ktoś zbadał czegoś więcej się dowiedział i cos nowego odkrył. Dzis już wiadomo, że raka piersi trzeba różnie leczyć - że to nie jeden rak i zalezy od genetycznego garnituru kobiet czym go mozna zabić. A wczoraj wiedziano tylko, że jedna wyleczeli a drugą nie.
Kiedyś wspomniałam tu  homeopatii i ponieważ powiedziałaś ze ze wzgledów religijnych odrzucasz tę metodę - zamilkłam. Ale Ty idziesz dalej - postanowiłaś zwalczać tę wiedzę. Powiedzialbym tak - jest to bardzo stara wiedza a na naukowe argumenty walczą między sobą firmy farmaceutyczne i chodzi im o kasę i nie mnie oceniać kto w którym miejscu pisze prawdę -  nie mam wiedzy chemicznej i fizycznej, żeby wiedzieć kto jaki kit wciska - bo niewątpliwie nie tylko przytaczają różne argumenty ale i kłamią.
Ponieważ przeciwnicy mówią że to placebo to nie ma ryzyka, ze się otruję  - poczytałam i sprawdziłam - porozmawiałam z lekarzami, kórzy ucza się homeopatii i wiem bardzo duzo ciekawych rzeczy i na pewno nie zaszkodziło mi to. I nie namawiam nikogo ale jak ktoś pyta to podpowiadam co warto sprawdzić, żeby wiedzieć co może nam dolegać. To na prawdę żadne herezje jeśli na podstawie tego co lubisz jeść można dojść   co Ci szwankuje, czego Ci brakuje w organizmie, a tak między innymi homeopata rozpoznaje co Ci dolega. Mozna wcale nie brać leków homeopatycznych a  dzieki homeopatii pomóc sobie.
I nie ma takiej siły, która wmówiłaby mi, że  taka wiedza powinna być tępiona przez kościół. Jeśli ktoś chce się wkręcić i cuda wyczynia to nie wazne czy czarny kot nim rządzi czy horoskop czy dieta cud - no trzeba się uczyć, hamować emocjonalne zapędy, nie ulegać reklamie i kierować zdrowym rozsądkiem.
Nie bedę Cię namawiała na stosowanie np arniki bo jak masz negatywny stosunek do tego to Ci zaszkodzi ale nie zwalczaj czegos co ludziom pomaga - na caym swiecie wykłądają homeopatię na studiach medycznych; również do nie dawna wyśmiewaną u nas irydologię - mam kolegę lekarza ze specjalizacją z tego kierunku.
Aniu wiesz jak bardzo szkodzi cukier i sól a jemy może warto zniechęcać do tego - zastanawiam się czemu kościół nie zabrania palić a zabrania interesować sie homeopatią. Ja mam dystansik do tego wszystkiego i staram sie douczać jak nami łatwo manipulować - tu wszyscy graja o nasza kasę i duszę i jestem jednego pewna, ze nie o to Panu Bogu chodziło.

samograj
2008-11-17 15:47:14

Autor tekstu: Marceli Kołodziejski; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,2723
Podstawą działania bioenergoterapeuty jest przekazywanie „dobrej energii" biorcy.
Przeanalizujmy, czy istnieje „dobra" energia? Jak dobrze jest spacerować w słońcu po plaży, ciepło, przyjemnie, od czasu do czasu ochłodzić się w wodzie. Spływa na nas energia słoneczna, opala nas, jest nam ciepło, czujemy to, ponieważ energia ta w naszym ciele przyjmuje postać ciepła. Po pięknym, słonecznym dniu, zwłaszcza, gdy pierwszy raz zdjęliśmy ubranie, okazuje się, że mamy oparzenia. Im dłużej było nam ciepło, przyjemnie, tym bardziej mamy poparzone plecy. Czy to „dobra" energia dawała nam przyjemność, ciepło, zadowolenie, a „zła" energia poparzyła nam plecy? Decydowała tu wyłącznie ilość energii.

Klasyfikacja energii na złą i dobrą, w zależności od skutków, jakie czyni w naszym ciele, jest sprzeczna z istotą energii. A ta nie istniejąca „dobra" energia jest podstawą bioenergoterapii.

Przykładów można podać wiele. By żyć tzn. chodzić, pracować, musimy uzupełniać zamienioną na pracę energię. Jedząc ponad miarę zmagazynujemy nadmiar energii w tkance tłuszczowej. Nasza waga wzrośnie. Czy ta zmagazynowana energia to „dobra energia"? W historii rozwoju człowieka były okresy suszy i głodu. Nasz organizm nauczył się magazynowania energii w postaci tłuszczu. Wielokrotnie ta zmagazynowana energia dawała szansę przeżycia. Czy była „dobrą" energią? Obecnie pokarmu mamy pod dostatkiem. Ten nadmiar wagi jest dla nas ciężarem. Czy to jest „zła" energia zmagazynowana w tkance tłuszczowej?

Energia jest jedna, ani zła ani dobra. Fałsz radiestezji i bioenergoterapii jest podobny. Tam straszą „złą" energią, tu sprzedają „dobrą" energię. Gdyby była trzecia możliwość, na pewno zostałaby wykorzystana do oszustwa.

Inny bioenergoterapeuta trzyma ręce i rozchylone dłonie w górze udając, że czerpie energię z kosmosu. Na to teatralne widowisko oszusta mogą się nabrać ludzie nie znający praw przyrody. Słyszeli o docierającej do nas kosmicznej energii, ale nie znając jej praw nie wiedzą, że to niemożliwe. To tak, jakby ktoś stanął w morzu, rozłożył ręce i udawał, że odbiera energię fal morskich. Oczywiście fale morskie niosą energię, znacznie większą niż kosmiczna, przypadająca na powierzchnię dłoni, ale nikt nie wierzy, że fale morskie przekazują nam energię. A w odbiór energii z kosmosu wielu przecież wierzy. Przeanalizujmy to dokładnie: fale morskie i wiatr niosą energię, są więc nośnikami energii, tak jak w promieniowaniu kosmicznym, takie cząstki jak jądra atomowe najliczniej występujących pierwiastków, z przewagą protonów (jądra wodoru), dalej elektrony, pozytony, neutrina i fotony promieniowania gamma są nośnikami energii. Głównym źródłem promieniowania kosmicznego jest Słońce. Jednak bioenergoterapeuci nie twierdzą, że czerpią energię ze Słońca, byłoby to zbyt banalne. "Energia kosmiczna" ładniej brzmi, bardziej tajemniczo. Tak jak nie jesteśmy w stanie bezpośrednio odbierać energii wiatru, czy fal morskich, tak nie jesteśmy w stanie bezpośrednio odbierać energii kosmicznej.

Jeżeli ktoś twierdzi, że odbiera promieniowanie kosmiczne, to albo nie zna podstaw fizyki, albo kpi ze słuchaczy, myśląc: „przecież oni i tak nie wiedzą, można im wmówić wszystko, a pieniądze i tak zapłacą."

Więcej  >>

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Alojamiento Marmagao Hoteles Falmouth zrodlo zrodlo zrodlo sala konferencyjna Ciechocinek