Gość
Do Samograj:
Witam,
moja przyjaciółka zachorowała na glejaka wielopostaciowego IV stopnia. Objawy, a konkretnie podwójne widzenie, spowodowały, że trafiła do szpitala prawie 2 miesiące temu. Jednak diagnozę postawiono dopiero w zeszły piątek - po wykonaniu biopsji ok. 2 tygodni temu. Guz jest ogromny, usytuowany na pniu mózgu, ciągle rośnie. M. jest pod opieką prof. Majchrzaka, przebywa w szpitalu Św. Barbary w Sosnowcu. Rodzice M. są lekarzami, tak jak jej narzeczony oraz jego rodzice. Postanowili wszyscy wspólnie, ze podda się operacji (odbędzie się jutro lub początkiem przyszłego tygodnia). Zdaję sobie sprawę z tego, że operacja jest ogromnie niebezpieczna, ale wierzę że się uda.
Mam prośbę, M. studiowała z pani synem Jaśkiem na jednym roku. Nie chcę na razie wymieniać nazwisk, bo nie wszyscy wiedzą, że sprawa jest tak poważna - zresztą m.in. na prośbę M. Ponieważ choroba postępuje w zastraszającym tempie i jest ogromnym szokiem dla rodziny, przyjaciół i ogólnie wszystkich - prosiłabym o kontakt na priv: aghy@vp.pl. Chciałabym się poradzić odnośnie różnych metod leczenia pooperacyjnego. Lekarze przewidują radio... Z rodziną lekarzy trudno dyskutować... Uważają prof. Majchrzaka za najlepszego, nie wierzą w inne metody niż te, które on zaproponuje. Może kiedyś, jak już wszystko będzie dobrze po operacji, zgodziłaby się Pani porozmawiać z narzeczonym M. kiedyś mailowo lub telefonicznie.
Wiem, że ma Pani dużą wiedzę w tym temacie. A ja chcę tylko pomóc bo nie wyobrażam sobie świata bez M.
...
Z góry dziękuję,
Agnieszka
Nie jestem w stanie wysłać maila.... adres jest nieprawidłowy.
Jak czuje się Twoja przyjaciółka, Agnieszko?
Offline
Gość
Dzień dobry,
tak się cieszę , ze Pani odpisała
Wczoraj odbyła się operacja. Wycięto 3/4 guza, pozostała 1/4 nacieka na tkanki. Wszystko przebiegło pomyślnie, nie uszkodzono pnia. M. jest od czasu operacji w stanie śpiączki farmakologicznej (planowo przez 2 dni). Więc jak na razie pozytywnie...
Bardzo proszę w takim razie o kontakt na: agnieszka.ciula@gmail.com.
Dziękuję!
Gość
Jest ok. Wybudzona, od tygodnia wraca do siebie Teraz trzeba myśleć co dalej, szczególnie że 1/4 została głęboko...
I jak, Agnieszko? Jak się czuje M.?
Pozdrawiają ją Jasiek i Jego zona Dominika - przekaż, proszę, że trzymają kciuki.
p.s.
pozdrawiam Cię Wawik
Offline
Gość
Witam,
przepraszam, że się nie odzywałam, nie wchodziłam tutaj ostatnio. Młyn w pracy całkowicie zawładnął moim życiem przez 2 tygodnie, ale już jest ok. Madzia po operacji czuje się w miarę dobrze. Rana pooperacyjna zagoiła się pięknie. Niestety albo poprzez rosnący guz, albo podczas zabiegu, zostały uszkodzone pewne nerwy, stąd niedowład lewej strony ciała, dlatego ma trudności z chodzeniem. W każdym razie przez 3 tygodnie była poddawana rehabilitacji w szpitalu, a dwa dni temu (we wtorek) wypisano ją do domu
Pisałam do jej narzeczonego na temat laifa i przesyłałam informacje, które dostałam na maila od życzliwych osób - bardzo dziękuję Bliscy Madzi - lekarze - są dość sceptycznie nastawieni do tej metody, ale ostatnio Kamil napisał mi smsa, że znajomy jest akurat w Niemczech i podeśle go do prof. Vogel'a, żeby zapytać o przypadek Magdy. Później napisał mi, że chyba będą zaczynać terapię laifem, stąd jest wdzięczny za wszystkie przesłane info i będzie się dowiadywał.
Następnie umieścił oficjalną wiadomość na FB (robi to co jakiś czas żeby poinformować znajomych), że 27.12 Madzia zaczyna radio. Do tego czasu jest w domu. Dlatego nic już nie wiem...
Bezpośredniego kontaktu z Magdą nie ma bo guz (już wcześniej) uszkodził nerwy wzrokowe i dlatego słabo widzi więc o pisaniu smsów czy maili raczej nie ma mowy. Dlatego możliwy jest kontakt tylko poprzez narzeczonego.
Ogólnie jej stan jest z tego co wiem stabilny. Badania kontrolne będą jakoś wkrótce, na razie nic więcej nie wiem.
Jak tylko dowiem się czegoś nowego - dam znać.
A tymczasem jestem dobrej myśli i życzę tego samego wszystkim, którzy odwiedzają tą stronę
Dzięki Agnieszko za informacje, TRZYMAMY KCIUKI ZA MAGDĘ.....
Dziwne to, że z jednej strony Vogel i lajf a z drugiej strony radio.....
Offline
Jasiek, mój syn, został powiadomiony przez kolegę z roku, że jutro o godzinie 12.00......... pogrzeb Magdy.....
Odpoczywaj w pokoju.... Madziu.... :'-(
Offline
Aghy napisał:
.............. bo nie wyobrażam sobie świata bez M.
Agnieszko....... :'-((((((
----------------------------------------
Jak się troszkę otrząśniesz napisz coś.... będzie Ci lżej.... (tak sądzę).
Offline
Gość
Moi kochani, czytam wasze posty i płaczę. U mnie w rodzinie również wszystko się zmieniło od 26.10.2012r
Tego dnia operacja , później wynik , wyrok glejak IV stopnia. Teraz walka. Cierpimy wszyscy - choruje teściowa.
Święta, Nowy Rok wszystko minęło bez emocji , liczy się tylko jej zdrowie.
Pozdrawiam was - Ola
Gość
Witajcie,
odejście Madzi było bardzo symboliczne - noc sylwestrowa...
Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale rok 2012 był po prostu ZŁY. Choroba Madzi była jedną z wielu okropnych rzeczy, które się zdarzyły w naszym najbliższym otoczeniu. Może ten wróżony koniec świata to nie był jeden konkretny dzień, tylko jakiś cały okres i zmiany zachodzące we Wszechświecie miały negatywny wpływ na życie nasze i naszych bliskich...?
Madzia była dla mnie jak siostra. Była dziewczyną mojego brata jakieś 6 lat, mieszkaliśmy razem. Teraz patrząc z dystansu na wszystkie wydarzenia - cieszę się, że się parę lat temu rozstali, bo mogła spotkać na swojej drodze Kamila. Dzięki niemu do końca była otoczona opieką, ciepłem i miłością co sprawia, że myśl o jej śmierci jest dla mnie trochę mniej bolesna. Ale brakuje mi jej ogromnie...
Nadzieję mieliśmy do końca, w noc sylwestrową, znad Morza Północnego pisaliśmy do Madzi i Kamila, że mamy tylko jedno życzenie... niestety nie spełniło się.
Nadzieję, trzeba mieć zawsze, bo ludzie są omylni, zdarzają się cuda, ale trzeba też umieć pogodzić się z takimi decyzjami Boga - niewytłumaczalnymi, bezsensownymi, okrutnymi wierząc, że jest to część większego PLANU, dla nas jeszcze niezrozumiałego.
Mam nadzieję, że 2013 rok przyniesie same dobre zmiany i wiadomości, tego Wam wszystkim życzę.
Agnieszka
Gość
Strasznie mi przykro... Moja mama też już nie żyje odeszła 22 listopada, bardzo mi jej brakuje... Nie wiem co więcej napisać to strasznie niesprawiedliwe, napisałaby trzymaj się ale wiem że w takiej sytuacji nie ma się czego złapać, ja już nie wierzę...
Dzięki Agnieszko za tego posta....
Ta data... przełom roku... hmmmm..... okazała się końcem Świata dla Madzi.... ale Ona żyje TAM... gdzie Świat się nie kończy!
Nadzieja.... ona nas uskrzydla... pomaga przetrwać najtrudniejsze chwile...
NIECH WIECZNIE ŻYJE NADZIEJA!
Jowita... Tak mi przykro... <'>
P.s.
Wiesz, Agnieszko, widziałam Cię wczoraj na Św. Krzyża... (to dzień imienin Agnieszki, ale nie wiem czy Twoje też)
Zasmarkana, zziębnięta starsza Pani, która przyniosła do Waszej Pracowni list z Wydziału Architektury i prosiła o czytelny podpis to ja
Dopiero w domu zobaczyłam na zwrotce Twoje imię i nazwisko....
ALE JESTEŚ ŁADNA!!!
Offline
jowita007 napisał:
Strasznie mi przykro... Moja mama też już nie żyje odeszła 22 listopada, bardzo mi jej brakuje... Nie wiem co więcej napisać to strasznie niesprawiedliwe, napisałaby trzymaj się ale wiem że w takiej sytuacji nie ma się czego złapać, ja już nie wierzę...
Jest "UCHWYT"!
Jest nim NADZIEJA pomimo śmierci.... Nadzieja szeroko pojęta.... Nadzieja i PEWNOŚĆ, że czas leczy rany....a człowiek nie cały umiera...
NON OMNIS MORIAR!!!!
Offline
Gość
Tak, życie toczy się dalej... odepchnęłam tą myśl od siebie, żeby żyć dalej... jakoś :/
Na początku było bardzo ciężko bo mam mnóstwo rzeczy - prezentów od Niej, płakałam przy sprzątaniu, przypadkowym ich przestawianiu...ale teraz patrzę na nie z miłością i tęsknotą, żal jest coraz mniej bolesny.
Jest lepiej, ale często kiedy usłyszę piosenkę, idę ulicą i zobaczę coś co mi przypomina Madzię, czy po prostu w trakcie niedzielnej mszy - ogarnia mnie niesamowita pustka i łzy litrami cisną się pod powieki...Wierzę, że TAM jest jej lepiej, ale chciałabym żeby była tutaj, z nami...
Ja w biurze na Krzyża, Ty przynosząca list z WA - co za zbieg okoliczności
Przepraszam, chyba bym nie poznała, raczej nie mam pamięci do twarzy...
Fajnie, że napisałaś
Wiesz... roznosiłam dziś po południu listy. Byłam na Pijarskiej 5, gdzie na początku studiów, u Pani Osterwy- Czekaj wynajmował mieszkanie mój mąż z bratem i kolegą i...... wiesz jaka się pierwsza myśl pojawiła?.................
"Qrcze, muszę powiedzieć Krzyśkowi, że byłam tam, gdzie On mieszkał, że w końcu zobaczyłam to "sławetne" mieszkanie, które znałam tylko z opowieści, że poznałam Matyldę....."
Ja ciągle łapię się na tym, że chcę o jakimś ważnym wydarzeniu poinformować moich bliskich - Ojca, Męża...... <">
Już nie płaczę tak jak Ty teraz.... już minęło...
Co do biura - byłam tam jeszcze raz, prosiłam Twoją koleżankę (długowłosa brunetka), żeby Cię pozdrowiła.
A tak teraz wyglądam:
Mam chłopaka - żołnierza Stąd ten mundur.
Offline