Ale ten czas leci!!!
A ja powoli zapominam.... żyję intensywnie i nie mam czasu na rozmyślanie.... znowu walczę.... o Gosię (przewlekła neuroborelioza + koinfekcja mycoplazmą) - czeka nas co najmniej rok bardzo wysokich dawek antybiotyków, suplementacji i drakońska dieta (zero cukru, zero drożdży, zero glutenu).
Prawdę powiedziawszy NIE WYOBRAŻAM SOBIE TEGO LECZENIA!!! I JEGO SKUTKÓW UBOCZNYCH!!
minęły do śmierci Taty już ponad trzy lata i dalej trudno w to uwierzyć i dalej ciężko z tą myślą i brakiem Taty żyć...
Obie zagladamy na strone a ja codziennie, ta choroba zbliza nas i powoduje ze nie mozna o Tych co odeszli i o tych co walcza tak po prostu zapomniec, pozdrawiam
Aż się wierzyć nie chce, że to już rok minął. Każdego dnia modlę się za tych którzy mnie o to prosili i za poleconych mojej modlitwie. Twój wpis Azo traktuję bardzo poważnie i zobowiązująco mnie.
Odwzajemniam pozdrowienia i uściski.
Jak się czuje mama, czy jeszcze zagląda na tę stronę?
Azo, łączę się z Tobą w modlitwie za Twojego Tatę.
Także pozdrawiam i mocno ściskam.
Dzis dokładnie mija rok od smierci mojego ukochanego Taty - jedno jest pewne: nic lżej dalej cięzko i strasznie Taty brak. Ale wiem też ze TAM jest Mu lepiej i ze patrzy na nas z gory. Wszystkich Was Kochani z calego serca prosze o modlitwe za dusze i zbawienie mojego ukochanego Taty, bardz0 Was o to proszę. Pozdrawiam i mocno ściskam
i tak nic nie kumam ;-)
AZA napisał:
a za co Ty mnie Ania przepraszasz? co to jest ten off????
troszke nie kumata jestem
Off- topik to temat otwarty na różne pierdoły, jeśli nie piszemy na temat w danym watku to off-ujemy
a za co Ty mnie Ania przepraszasz? co to jest ten off????
troszke nie kumata jestem
IRENA-EWA napisał:
Jestem ciekaw co skłoniło Anię, że właśnie te słowa przed niespełna dwoma laty wybrała z JPII i umieściła na banerze.
Nie pamiętam co mną kierowało wtedy.
Chyba po prostu chciałam sobie dodać otuchy, przekroczyć próg nadziei, wierząc, że za progiem śmierci jest życie. Musiałam to sobie wbijać do głowy, żeby łatwiej przyjąć to co miało nastąpić. Zrozumieć, że cud uzdrowienia nie koniecznie się realizuje w tym życiu..., że uzdrowienie często następuje dopiero w chwili śmierci. NADZIEJA wtedy miała dla mnie eschatologiczne znaczenie, bo wiedziałam, że Krzysiek umrze -->czułam to, nie miałam wątpliwości..... ja po prostu "zaklinałam" to czego się bałam i... w sumie... nie akceptowałam, nie przyjęłam do wiadomości, nie chciałam przyjąć!!!
Bo to było zbyt bolesne. Musiałam mieć mega nadzieję, żeby móc nią zarazić innych , a przede wszystkim Gosię... Obiecałam jej, że zrobię wszystko, żeby Tata żył. Mówiłam, że będziemy się modlić nieustannie, że może uda się powstrzymać chorobę do czasu, kiedy ktoś wynajdzie jakiś bardziej skuteczny lek. Musiałam dziecku dać potężną nadzieję, by mogła podczas choroby Taty jakoś funkcjonować... Myślałam, że robię dobrze. Okazało się, że NIE!!! Pisałam o tym, żeby nie przesadzać z nadzieją, bo można zrobić niejednokrotnie więcej krzywdy- Gosia czuje się oszukana... ja z resztą też tak odbieram na poziomie emocjonalnym odejście Krzyśka. Nasza wiara okazała się zbyt słaba... (???) WOLA BOŻA??? Przez lata to ja pomagałam bliskim przejść na drugą stronę z godnością i sakramentami, bardzo tego pilnowałam, zamawiałam gregorianki ---> wielu "grzesznikom" pomogłam. Czemu się odwróciłam? Czemu się NIE POGODZIŁAM??? NIE MAM POJĘCIA!!!
Widać Bóg prowadzi mnie do siebie nieco pokrętnie... Bo On chce mi pokazać siebie, a nie wypaczony Swój obraz, dlatego i ja i moje dzieci mamy kryzys wiary.... Religijność Krzyśka i jego rodziny, moja religijność była religijnością dziwną, podszytą lękiem, przymusem. Zbliżamy się do Boga, który jest Miłością, na nowo, pomalutku (ja w ten sposób, bo Gosia na razie jest na duże NIE!!! Ale wspomniany w innym wątku Dominikanin prosił, żeby ją na razie zostawić w spokoju, do niczego nie przymuszać. W tej materii potrzeba ogromnego taktu, wyczucia, zrozumienia, szacunku i... cierpliwości.
Trochę nie na temat, ale może się komuś przyda, może ktoś też tak czuje i... ma z tego powodu wyrzuty sumienia... Nie należy się karać za taką postawę, Bóg jest bardziej wyrozumiały, niż nam się wydaje, bo "patrzy na nas z lotu ptaka", nie tak jak ludzie obok, którzy potrafią WYDAWAĆ OSĄDY, KRYTYKOWAĆ, PIĘTNOWAĆ bez miłosierdzia!!! Trzeba czekać na nowe łaski, prosić innych o modlitwę i samemu prosić o dar wiary - choćby w paru prostych słowach! Bóg zna nasz czas nawrócenia, nie pozwoli nam, ot tak sobie, przepaść!!! Będzie o nas zabiegał w sobie tylko wiadomy sposób. Ja wierzę, że Ci, co odeszli, moi bliscy już się o to postarają, żebym ja i reszta rodziny dotarła do Domu Ojca kiedy nastanie nasz czas . A może przy okazji pociągnę innych, tych, których na manowcach poznałam (???) NIEZBADANE SĄ WYROKI BOSKIE!!!
Wracam do tematu:
Umieszczając te słowa, chciałam przede wszystkim dać odczuć wszystkim , którzy dotrą na forum, że jest ono wspólnotą, że razem iść raźniej, razem się zmagać łatwiej, że potrzeba wiele pokory wobec choroby i pokory względem samego siebie, by delikatnie traktować osoby, które nie otrzymały daru wiary, by ich nie zniechęcić, odstraszyć... niestety to się nie udało!!! Niektóre nicki zwiały na amen.
Chciałam, by bliscy chorych skupili się bardziej na MIŁOŚCI, niż na działaniu. By, towarzysząc chorym, nie przegapili czasu, krótkiego czasu na bycie razem. By go wykorzystali na ostatnie wspólne działania (wycieczka, kino, kawiarnia, rozmowa, przytulanie).
Chyba słowami Jana Pawła II chciałam przede wszystkim dodać ludziom otuchy i pokazać kierunek... ostateczny cel każdego z nas.
Sorki AZA za Off-a.
AZA napisał:
cała ta historia z nami glejakowcami związuje ze sobą
Masz rację! Związuje to co jest szczere, co płynie z serca, co jest dawaniem siebie, co jest po prostu miłością bliźniego.
Pozdrowienia dla Ciebie.
Jerzy
Wobec tego ukłony i pozdrowienia dla mamy i siostry.
Ewa z Jerzym
to nie ja je wybralam tylko moja mama ktora czasami tu na koniczyne wpada :-)
u mnie nastapil zwrot ku Bogu, mysle ze to wlasciwa decyzja
samograj napisał:
Nie rozumiem...
AZA napisał:
ja też Jerzy nie rozumiem......wyjaśnij o co chodzi
Wyjaśniam: Nic mnie tak nie związało z Koniczynką jak właśnie te słowa JPII. Gdy byłem zbanowany tylko one łączyły mnie z Wami i dawały nadzieję. Przypuszczam, że u Azy i nie tylko nastąpił proces identyfikacji ze słowami z banera. Jeśli mogąc decydować wybrała je na motto na pomnik Tatusia, to nie mógł być to przypadek. Są piękne. Jestem ciekaw co skłoniło Anię, że właśnie te słowa przed niespełna dwoma laty wybrała z JPII i umieściła na banerze.
oczywiscie mowie o tej snetencji JP2
ja tez Jerzy nie rozumiem......wyjasnij o co chodzi
AZA napisał:
motto tego forum jest mottem na pomniku mojego Taty :-) jakos tak Aniu ta cala historia z nami glejakowcami zwiazuje ze soba
To fajnie, że skorzystałaś z tego motta (bo tak to rozumiem)
IRENA-EWA napisał:
Nie wierzę w przypadki.
Jerzy
Nie rozumiem...
AZA napisał:
motto tego forum jest mottem na pomniku mojego Taty :-) jakos tak Aniu ta cala historia z nami glejakowcami zwiazuje ze soba
Nie wierzę w przypadki.
Jerzy
Chcialam napisac ze motto tego forum jest mottem na pomniku mojego Taty :-) jakos tak Aniu ta cala historia z nami glejakowcami zwiazuje ze soba
Spełniam tak. jak tylko potrafię najlepiej Twoją prośbę Azo!
Jerzy