Krótka piłka – ODPAŁOWA PARA!!! i super portret!!
To Ty Dorotka, musisz być niezła laska…(Samograj zresztą Cię ‘zdekonspirowała’).
Bo, że waleczna jestes– to się wie, ale że urodą dajesz……..no… to też już się wie/
Prezent extra, ale Twoja mama jest „na świeżo” – i może nieźle wymięknąć,
jak to będzie portet-niespodzianka .......
Ale skądinąd beczeć bardzo dobrze Jej zrobi, tylko żebyś nie była zaskoczona,
bo wdowy (po autopsji) mają jechane na odwrotnie niż koniunktura,
a i też n i e p r z e w i d y w a l n i e.
Najbliższy poniedziałek – to obstawiam – pójdziecie uroczystym wstępem….
……. a potem będziecie beczeć. I pewnie na maxa.
Ale spoko. Płakać trzeba i wypada do oporu – bo to lux na krwawiące serce...
Offline
Dzisiaj moje urodziny I co z tego.. beznadziejne i najgorsze w moim zyciu poki co.. ehh mam dosc wszystkiego, chce do taty.. Mama była zadowolona z portretu baardzo, wrocila juz do pracy i "jakos" sie trzyma, siostra tez, a ja siedze na bezrobociu nadal i gapie sie w sciane.. i coraz mi gorzej.. z dnia na dzien.. ocean łez.. wyrzuty sumienia.. tęsknota.. i tak w kółko..
Offline
Moja siostra też ma na imię Dorota - i obchodzi dzisiaj imieniny. Już ją wyściskałam.
I Ciebie, Dorotko, ściskam z okazji Twoich Urodzin (oraz Imienin, jeśli je dzisiaj obchodzisz) i życzę Ci, aby to dzisiejsze Twoje święto było faktycznie "najgorsze w Twoim życiu" - czyli niech każde następne będzie duuuuuuużo i coraz lepsze, piękniejsze, radośniejsze. A z konkretów: znalezienia dobrej pracy, wśród wspaniałych ludzi
Offline
Gdynianka
dorotea napisał:
Dzisiaj moje urodziny
Dorotko, życzę Tobie przede wszystkim, abyś znalazła sobie pracę, z której będziesz zadowolona.
Poza tym dużo, dużo zdrowia, bo to jest jednak najważniejsze...
Trzymaj się kochana.
Offline
Dorotka,
Te uroczyste dni rzeczywiście są nieporęczne TERAZ , I też święta.
Kopią po sercu z całym impetem.
I ja Ci w Twoje Urodziny „dorzucę od intelektu”:
Tata dał Ci życie. I żeby nie on - to byś miała teraz lux niebytu.
Ale odkręcić się nie da – JESTEŚ, CIERPISZ I TĘSKNISZ.
I sory - tak ma być///
Ale Bogu dzieki możesz dryfować w „oceanie łez”....... nie wszyscy tak
mają. Bywa takie zblokowanie, że ani 1łzy. I kanał wtedy
bo tylko przez WYLANE łzy jest możliwe podążać małymi krokami
do przodu... za czasem, który i tak jest po to tylko, żeby sprzyjać nieuchronności.
Po nic innego on jest - czas. spoko
**************
Jak mi wszechświat zwalił się na łeb miałam logiczną pretensję czemu słońce
nie zgasło choć na ułamek sekundy. I tym rozczarowaniem podzieliłam się
spontanicznie „z bliźnim”
i też spontanicznie zostało mi uswiadomione , że coś pi****lę,.... niby ja,
b o s ł o ń c e p r z e c i e ż t e ż s i ę w y p a l a........
argument może wątły ale mi w guście podszedł 100% i wytyczył mentalnie
te cala jazdę.......
(+to co wymodlone = jakoś się kręci, na fazowym full wymiękaniu, oczywizta)
*******
‘Bezrobocie’ to było dla Ciebie i dla Twojego taty jak na zamówienie - 100%.
Za karierą to zdążysz – masz wrodzonego powera, i mus go wykorzystać
Ale – nateraz proceduj KU SOBIE . masz przywilej pół sieroty – korzystaj
ale nie nadużywaj, z czuciem , po sercu.
PS. A za te „wyrzuty sumienia” – to urodzinowo niech Cię Samograj prawie
zbanuje
\tego życze. Bo akurat one niepo logice.
Offline
Dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe..
Minął miesiąc i jest coraz gorzej..ale tak chyba ma/musi być.. Tylko płacz i płacz i bezsilność.. Nie mam siły na szukanie pracy.. a z drugiej strony jest jeszcze gorzej gdy cały czas siedze w domu i mysle o tym wszystkim.. Dlaczego my.. dlaczego mój tatuś.. Miliony pytań bez odpowiedzi.. Do tego wszyscy Ci co byli przy nas "zniknęli".. nikt się do nas nie odzywa.. O rodzinie juz nie wspomnę bo cały rok nas miała w.. ale znajomi.. nie wiem czy stałyśmy się jakieś "trędowate" po tym co się stało czy jak.. dziwnie do tego ludzie podchodzą.. do paru osób napisałam to twierdzą, że boją się odzywać.. bo myślą, że potrzebujemy czasu na "wyciszenie"... nie chcą przeszkadzać (chyba w dołowaniu się..) A naprawdę są nam potrzebni równie mocno jak wcześniej.. No ale cóż.. trochę już poznałam ludzi i świata.. więc pozostaje samotność...a do tego: DZISIAJ, W PIĄTEK TRZYNASTEGO <13 LUTY> SĄ 51. URODZINY MOJEGO TATUSIA
Pierwsze zdjęcie.. taki tatuś był na codzień.. kolejne dwa, juz w czasie choroby, na budowie naszego domu jak widać po ubraniu..
Offline
Jezu, jaki rześki facet....normalnie szok.... i juz Go nie ma..................................
Dorota poczytaj u mnie o eutanazji...musimy się za to zabrać, za takich konowałów, których i Wy spotkaliście.... musimy obgadać sprawę fundacji...koniecznie, ale ....czy znowu wyjeżdżasz na weekend....
A wczoraj czyli 12 lutego 26 rocznica naszego ślubu....Ale mi cięzko!!!!
Offline
Wiem czytałam.. Nie wyjezdzam, tzn. bede u mojego chlopaka wiecej ale w domu tez bede to dam znac i się w koncu zdzwonimy i pogadamy o tym.. To ostatnie zdjęcie jest zrobione 26 wrzesnia dokladnie, po 7 dawkach Temodalu i dawno po naświetlaniach, wyglądał idealnie i tak tez sie czuł jak podkreslił to prof. H. ale "po co" moim tatą miał się zainteresować jakiś lekarz, że człowiek z glejakiem żyje 10 miesięcy i się z nim nic nie dzieje..przeciez to takie "normalne"..!! Lepiej było poczekać i skazać takiego człowieka na śmierć.. nie wytrzymam jak z tym czegoś nie zrobimy.. najlepiej chcialabym aby cały świat się o tym dowiedział!!
Offline
Gdynianka
Dorotko, dla Twojego Tatusia... [*]
Ostatnio edytowany przez marzenna79 (2009-02-13 13:48:35)
Offline
Ad
spontaniczna eutanazja / spoko , siętrenuje az miło
Offline
Ja chyba nigdy nie przeczytam już moich wypowiedzi na tym forum odnośnie naszej historii... To jakis pieprzony koszmar i obłęd.. Im wiecej czasu mija tym jest gorzej, czas nie leczy ran, nic ani nikt nie jest w stanie w tym pomóc.. I po co tu dalej żyć.. Przepraszam za słownictwo ale musiałam się wygadać.. i to w tym wątku jak za dawych czasów..
Tato kocham Cię i tęsknie..
Offline
Droga Dorotko!
Jestem w takim wieku, że mogę ci mówić po imieniu. Najstarszy syn za moment będzie miał 40 lat , zaś jego córka za kilka dni będzie obchodziła osiemnastkę. Przeżyłam w życiu bardzo wiele. Chyba najbardziej dotkliwe było samobójstwo naszego najmłodszego syna – Łukasza który w momencie popełniania tego czynu miał zaledwie 20,5 lat. Pierwszego marca br. minęło 7 lat i do tej pory nie mogę się z tego otrząsnąć. Nigdy nie mogłam zrozumieć mojej babci, która mnie wychowywała, gdy mówiła, że najtrudniej jest chować własne dziecko. Dopiero, gdy doświadczyłam tego na własnej skórze – zrozumiałam jaka to tragedia. Jest prawdą, że nie da się z tego otrząsnąć (szczególnie matka) można trochę złagodzić swój ból, ale przynajmniej ja mam ciągle mieszane uczucia; raz złość, innym razem żal jeszcze innym – całkowitą obojętność. Nie biegam każdego dnia na cmentarz, ale gdy już jestem, to czasami płaczę innym razem krzyczę, jeszcze innym trwam w milczeniu. Jednakże za każdym razem gdy opuszczam cmentarz powtarzam sobie tę prawdę, że tam „na górze” każdy ma swoją świeczkę i nie będzie mu dane żyć dłużej niż ona będzie się paliła. Gdy zagaśnie człowiek musi odejść bez względu na wiek jakiego dożył. Śmierć nie wybiera; umierają niemowlęta, młodzieńcy, osoby w sile wieku i staruszkowie. Tyle, że łatwiej jest się pogodzić ze śmiercią staruszka, niż ze śmiercią każdej osoby należącej do tych innych grup.
Ja mam za sobą ponad 20 pobytów w szpitalu, w tym kilka związanych z operacją nowotworów złośliwych; m.in. pęcherz moczowy, jelito grube, narządy rodne i dwukrotnie operacje glejaka mózgu Pierwszy raz w roku 2005, (w Poznaniu - operował mnie prof. Nowak) po czym naświetlano mnie (60 lamp), a drugi raz w październiku ub. roku w Bydgoszczy (operatorami byli prof. Harat i dr Gasiński). Po tej operacji zastosowano mi leczenie chemioterapią, którą b. źle znosiłam. Był moment, że myślałam o samobójstwie, ale był to rzeczywiście, tylko mały moment. Złożyły się na to uporczywe wymioty + artykuł przeczytany w prasie - artykuł na temat przeżywalności kobiet i mężczyzn po takich operacjach. Wynik był porażający – przeżywał dłużej niż 8 - 10 miesięcy tylko 1 % pacjentów, wśród których jestem ja. Widocznie Pan Bóg tak chciał.
Wiem, a raczej domyślam się, że jesteś osobą niewierzącą lub wierzącą inaczej, ale wydaje mnie się, że tak w głębi swojego jestestwa każdy – nawet ateista w coś wierzy. Dlatego ja wierzę, że potrzeba czasu na to, abyś się z tej tragedii otrząsnęła. Wiem, że nie będzie ci łatwo, ale czy ktoś nam powiedział że droga przez życie będzie usłana różami? Że w życiu nie będziemy mieli krzyży?
Pamiętaj, że nikomu Pan Bóg nie nałoży na ramiona większego krzyża niż człowiek jest w stanie udźwignąć.
Dorotko! Trzymaj się i nie miej takich czarnych myśli!
Irena Ewa
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-05-05 23:13:15)
Offline
Jestem Jerzy – mąż Ireny Ewy ojciec trójki dorosłych synów i dziadek sześciu wnucząt.
Najmłodszy mój syn Łukasz mając 20,5 lat popełnił samobójstwo. Na dzień przed śmiercią w swoim kalendarzu wpisał: „Nie umiem żyć bez Ciebie, próbuję, ale nie umiem. (tu byłoby dobrze, byś przeczytała jego historię opisaną na tym forum). Gdy odszedł z tego świata jedno co sobie wyrzucałem to to, że przed śmiercią nie porozmawiałem z nim o Bożym Miłosierdziu.
Zamiast przeczytać całą historię z Twoim Tatą ( uczynię to niebawem), klęknąłem przed pomnikiem i gorąco prosiłem Boga za przyczyną jego matki Maryi (to jej miesiąc) o Miłosierdzie Boże dla Twojego Taty, o łaskę wiary dla Ciebie i o dar mądrości dla mnie bym Ci potrafił pomóc.
Jeśli się próbujesz modlić polecam Ci moją (naszą małżeńską) modlitwę:
Panie mój, Boże nasz, siłę masz siłę dasz. Tylko Ty, tylko Ty.
Będziesz miała dużo pytań, a więc pytaj. Nie jestem Twoim ojcem, ale spróbuję na nie odpowiedzieć tak jakbyś była moją córką.
Jerzy.
Offline
Jerzy.......
pięknie napisane
Offline
Gdynianka
Ja bardzo chciałabym mieć takiego tatę jak Ty Jerzy...
Dorotko, nie wolno Tobie się załamywać...
Ty musisz żyć i "pokonać siebie" jak śpiewa Piotr Kupicha z zespołu Feel.
Feel i Iwona Węgrowska - Pokonaj siebie
http://www.youtube.com/watch?v=FlOgaBY7 … re=related
Offline
Droga Dorotko!
Nie wiem, czy czytałaś „dzieje” naszego Łukasza, ale jeśli nie to przedstawię je pokrótce. Otóż gdy skończył 18 lat odszedł do o wiele starszej od siebie kobiety (gdzieś około 15 lat, która miała za sobą jedno nieudane małżeństwo i 9. letnią córkę). Ponieważ Łukasz powiesił się nieskutecznie byłam jej wdzięczna za powiadomienie nas, w którym szpitalu leży. Dało nam to możliwość zawołania księdza z olejami św.
Złość, która dopadła Jerzego i mnie na tę panią była przeogromna, ale później zreflektowałam się, że przecież:
1. Nikt nie może dłużej żyć niż to jest w niebie zapisane
2. Życie w nienawiści nic nam nie da
3. Owa pani już swoje wycierpiała, gdyż Łukasz zrobił to przed jej oknem na jej podwórzu, ( na trzepaku) a sąsiedzi nawet nie pomogli jej zdjąć ciała (chyba w całej kamienicy wszyscy znali ich sytuację i potępiali ten związek)
Początkowo nie chciała przyjść na pogrzeb, ale przez najstarszego syna – Pawła przekazałam jej, że w pogrzebie może uczestniczyć.
Ja pierwsza wysłałam jej życzenia wielkanocne, na które ona odpowiedziała i tak było przez kilka lat. Później kontakt się urwał, gdyż wyjechała do Niemiec.
Dorotko!
Wydaje mnie się, że w sercu nosisz głęboki żal do wszystkich lekarzy, którzy w twoim mniemaniu czegoś nie dopatrzyli. Spróbuj spojrzeć inaczej na tę sprawę. Czy prof. Majchrzak pomógł coś twojemu Tacie? Widocznie tak długo jak Tato żył, tak miał żyć.
Ja wiem jak trudno jest pogodzić ze śmiercią osoby najbliższej, ale spróbuj zmienić swoje myślenie, a wówczas będzie ci znacznie lepiej.
Irena Ewa
Offline
Doroto
W kościele katolickim odprawiane są każdego dnia Msze święte. Na całym świecie w konkretnym dniu czytane są identyczne słowa z Pisma Świętego. Dzisiaj 6 maja 2009 roku czytano słowa z Ewangelii św. Jana rozdział 14 wiersz od 6 do 14. Zacytuję słowa Jezusa wiersz 6 :
„Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca.” i ostatni wiersz 14: „O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię”.
W czasie dzisiejszej Mszy św prosiłem Boga w imię Jezusa Chrystusa o łaskę wiary dla Ciebie Doroto. Wiary w życie pozagrobowe, wiary w nieśmiertelną duszę i ciała zmartwychwstanie.
W poście #229 z 5 stycznia br. wpisałaś: „Nie ufam już żadnemu lekarzowi”. A ja ufam i to bardzo
ufam Temu, który jest drogą i prawdą i życiem zmartwychwstałemu Jezusowi Chrystusowi. (patrz zdjęcie
na forum "pogotowie modlitewne" wątek Modlitwa za Irenę-Ewę post #7 na str. 1 lub na tym forum w wąku "Czasami to cud ale wiara zawsze daje siłę" też post # 7 na str. 1)
Wierz mi, to jest najlepszy lekarz dla zbolałych dusz.
Jerzy
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-05-06 22:12:55)
Offline
Dziękuje Wam wszystkim za dobre słowa. To wszystko jest dla mnie bardzo ciężkie tak, że aż czasami słów mi brakuje, dlatego nawet teraz nie wiem co mam napisać.. Ból, pustka i cierpienie, z czasem coraz gorzej bo wszystko dopiero dociera.. Do tego problemy życia codzinnego, ja mama i siostra, czyli trzy kobiety które zostały z domem w budowie, który był taty marzeniem i próbujemy za wszelką cenę "zbudować" ten dom choć nie spotkałyśmy jeszcze nikogo z tej branży kto nas nie wystawił.. Ludzie potrafią być okrutni.. no ale wiem to nie od dziś.. Rodzina od pogrzebu milczy, zresztą wczesniej nie paliła się również do kontaktu, taty przyjeciele byli zawsze przy nas, najbardziej w tych ostatnich miesiącach, od pogrzebu cisza.. nie rozumiem ludzi.. Bardzo dawno mi sie tata nie śnił aż do dzisiaj.. przyszedł we śnie i przytulił mnie.. chwile porozmawialiśmy i zniknął ale przynajmniej czuje dzisiaj odrobine spokoju dzięki temu.. Poszukiwania pracy też mi nie idą najlepiej bo kto chce kogoś kto ma w swojej karierze 10 miesięcy przerwy.. Cięzko nie mówić prawdy dlaczego tak się stało a to chyba jeszcze bardziej pogarsza sytuację.. dzisiaj podjęłam decyzje, myśle że to najwyższy czas, zapisać się na terapię bo bez tego nie wiem co dalej będzie ze mną.. nie widze zadnego sensu życia.. wstawania z lózka, często jadę samochodem i myślę jakby to było fajnie jakbym zginęła w wypadku.. coraz gorzej mi jednym słowem... Do napisania jak się zbiorę kolejnym razem...
Offline
dorotea napisał:
# 280 z 11.01 czternaście godzin po zgonie
Nie jestem jeszcze na to gotowa, ale kiedyś opiszę wam jak to wyglądało..jeśli miałabym umrzeć chciałabym, aby to właśnie w ten sposób wyglądało..
# 292 z 18.01 po tygodniu od zgonu
Nigdy sobie pewnych rzeczy nie wybaczę i nie widzę już żadnego sensu życia..
# 306 z 13.02
Minął miesiąc jest coraz gorzej.. Dlaczego my..? dlaczego mój tatuś..?
# 311 z 05.05. po czterech miesiącach
Im więcej czasu mija tym jest gorzej, czas nie leczy ran, nic ani nikt nie jest wstanie w tym pomóc.. I po co tu dalej żyć..?
# 318 z 01.06. po prawie sześciu miesiącach
Nie widzę żadnego sensu życia .. wstawania z łóżka. Często jadę samochodem i myślę jakby to było fajnie, jakbym zginęła w wypadku .. coraz gorzej mi jednym słowem..
# 318 z 01.06 po prawie sześciu miesiącach
Dzisiaj podjęłam decyzję, myślę że to najwyższy czas, zapisać się na terapię, bo bez tego nie wiem co dalej będzie ze mną..
# 292 z 18.01 Chyba muszę przenieś się na jakieś forum dotyczące śmierci, bo mam milion pytań które mnie dręczą.. a wyrzutów sumienia MILIONY!!
# 271 z 10.01 na sześć godzin przed zgonem
..właśnie ksiądz był u taty, proboszcz z naszej parafii.. Nigdy nie chodziliśmy do kościoła, ale tata się z nim przyjaźnił i znajomi taty mówili o czymś takim jak oleje święte – wybaczcie ale nie znam się na tym – choć cieszę się że ksiądz był i to zrobił, jakoś tak lżej nam..
(
Nie wiem Dorotko z jakiego powodu zrobiło Ci się lżej, gdy ksiądz namaścił twego Tatę olejami świętymi? Ale to jedyny z ostatniego półrocza w Twoim wątku zapis, gdy Ci ulżyło.
Piszesz nawet, że chciałabyś umrzeć tak jak Tato.
Dostałem dzisiaj do ręki książkę: Promieniowanie ojcostwa – Jan Paweł II w oczach kilku pokoleń Polaków. W tej zbiorowej pracy liczącej prawie pięćset stron, wzrok mój zatrzymał się na dwóch zdaniach: W cierpieniu kryje się szczególna moc, przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa. Cierpienie jest w świecie po to, ażeby wyzwalało miłość.
Może tu kryje się odpowiedź na jedno z miliona pytań?
Jerzy
Offline
Gdynianka
dorotea napisał:
Bardzo dawno mi sie tata nie śnił aż do dzisiaj.. przyszedł we śnie i przytulił mnie.. chwile porozmawialiśmy i zniknął ale przynajmniej czuje dzisiaj odrobine spokoju dzięki temu..
Dorotko, Twój tatuś przyszedł do Ciebie z okazji Dnia Dziecka.
Czuwa nad Tobą...
Życzę duuużo zdrówka Tobie i spokoju i abyś jak najszybciej mogła otrząsnąć się i znaleźć pracę i stabilizację życia...
Trzymam kciuki za Ciebie i modlę się !!!
Offline