Strony: 1
Podaję za "Naszym Dziennikiem" z dnia 14-15 sierpnia 2008 r.
"Dziękujemy za życie!
Na kanwie obecnej dysjusji na temat: czy się opłaca przedłużać życie chorym na raka mózgu, chciałem odpowiedzieć, że znam osobę (moją małzonkę), cężko chora na raka (IIIstopień złośliwości - glejak gwiaździak). Żona jest po 2 operacjach usunięcia guza mózgu, częściowo sparalizowana, nie potrafi czytać, pisać, nazywać po imieniu rzeczy, Według oficjalnej wiedzy medycznej czy też statystyki WHO powinna umrzeć trzy lata temu. ŻYJE!!!
po leczeniu powróciły w 90% sprawności fizyczne, żednych zaburzeń psychicznych, mowa i myslenie w porządku. otrzymała zmiane I grupy na II, ale z dołączona adnotacją: całkowicie nie zdolna do pracy i samodzielnej egzystencji. Jako osoba po chemioterapii (17 kuracji TEMODALEM w dawce 400mg + naświetlania) traktowana była jako ktoś, kto nigdy nie może mieć dzieci. Żona jednak zaszła w planowaną ciążę i 30 czerwca tego roku urodziła zdrową córczkę.
Teresa Maria Wielgus jest okazem zdrowia! Natomiast dzielna mama czuje się dobrze i z każdym dziem jeszcze lepiej.
pozdrawiam i z Panem Bogiem!
Janusz Wielgus
P.s.
Owoc peregrynacji reklikwi św. Teresy od Dieciątka JEZUS w 2005 roku - to zycie i zdrowie żony.
Peregrynacja relikwii św. Dominika w zeszłym roku - to diecko!!!"
Czy takie posty nie napawaja nadzieją,,,,
Myślę, że uda mi sie zgromadzic tutaj więcej takich świadectw.
Offline
Ileż nadziei może wlać w serce jeden taki post...
Dobrze, że ludzie dzielą się zarówno smutkami, jak i radościami... Bo w życiu przeplatają się i jedne, i drugie... I chyba to też dobrze, bo czy wiedzielibyśmy, czym jest radość, gdyby nie było smutków...? Moim zdaniem nie... A kiedy nadzieja już się spełni, będzie sama radość...
Offline
mówią "nadzieja matką głupich" ale czymże jest życie bez nadziei??
piękne słowa :
- żyj - powiedziała Nadzieja
- bez ciebie nie potrafię - odparło Życie
Offline
list znaleziony w necie:
Witam wszystkich!Chciałabym tchnąć trochę nadziei w wasze serca. Otóż mój mąż (51 lat aktualnie) przeszedł już dwie operacje usunięcia glejaka wielopostaciowego IV stopnia. Pierwsza diagnoza była postawiona 6 lat temu. Lekarze nie dawali szans na życie. Mąż żyje. Funkcjonuje całkiem nieźle. Ma trochę klopoty z pamięcią, szczególnie z tą bliższą. Pamięć uprzednia działa bez zarzutu. Pamięta z przeszłości wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Ma trochę klopoty z chodzeniem, ataki padaczki. Były momenty kiedy stawał się agresywny. Mowa czasem jest bełkotliwa. Przeszedł radioterapię i leczenie Temodalem. Jest oczywiście na rencie (dostaje co roku na rok). Ale tak naprawdę trzeba wierzyć, że da się z tym żyć. Pozdrawiam.
jak widać trzeba walczyć i wierzyć do końca
Offline
Pozwoliłam sobie wkleić tutaj post KASI, której tatę zawsze dawałam jako przykład, że z tą chorobą można wygrać:
http://glejak.pl/forum/viewtopic.php?f=4&t=1630
"witam
dawno nie pisałam na forum i rzadko tu zagladam. I za kazdym razem kiedy tu jestem ogarnia mnie przerażenie. Nie ma już wielu osób z którymi ja pisałam kiedy jeszcze byłam stałym gościem na forum. a to najczęściej oznacza ze ich bliscy o których walczyli już odeszli. natomiast jest ciągle pojawia sie ktoś nowy, ktoś kto dopiero zaczyna tą trudną i bolesną droge. I predewszystkim dla tych osób postanowiłam napisać.
nie raz opisywałam tu historie choroby mojego taty. w skrócie było tak: na poczatku października 2005 roku tata poczuł sie bardzo źle, objawy jak przy ostrym zatruciu pokarmowym. 17 tomograf i szok! guz prawej półkuli mógu, płat skroniowy, natychmiast do operacji. po kilku perypetjach zabieramy tate do kliniki neurochirurgi w lublinie ii tam spotykamy fantastycznego człowieka neurochirurga dr. Dariusza Szczepanka. To on operuje tate 27.10. 2005 roku. wyjmuje całego guza, tata czuje sie swietnie po tygodniu wraca do domu! jesteśmy pełni nadzieji i znowu szok! wynik his-pat potwierdza nasze najgorsze obawy GBM IV. ale nie poddalismy sie po trzech tygodniach tata laduje na lampach w warszawie, walczymy o temodal i udaje sie tata go dostaje w terapi skojarzonej z lampami przez miesiac potem jeszcze jeden kurs i tu najwarzniejsze. 27 października tego roku minie trzy lata od operacji tatusia. tata nie tylko żyje ale ma sie świetnie! prowadzi normalnie życie, opiekuje sie moją 2 letnia córeczką kiedy ja idę do pracy, pracuje w swoim ukochanym sadzie. Jedyne czego nie robi to nie jeźdi samochodem bo uznaliśmy ze po takiej operacji to lepiej sobie odpuścić zwłaszcza ze ma go kto wozić. I teraz też ważne 3 września zrobilismy kontrolne TK i nic! nie ma nic złego. neurochirurg powiedział ze to zdjęcie jest nawet leprze niz to z przed dwoch lat!
I to jest powód dla którego pisze. zewbyście sie nie poddawali, ze jednak można z tym wygrać, przynajmniej na jakiś czas! ja wiem ze guz w każdej chwili może dorosnąć ale trzy lata to już coś. Dlatego walczcie, nie poddawajcie sie bo czasem sie udaje.
pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze dużo zdrowia i wytrwałości. wrazie pytań piszcze, chetnie pomoge. tylko nie wiem czy bede umiała bo na tym forum można znaleść dosłownie wszystko.
Kasia"
Potwierdzam... na www.glejak.pl jest najwięcej informacji, najwięcej przypadków, opisów przebiegu choroby...
Offline
Jerzy, Ewo....
Postanowiłam załozyc Wam oddzielny watek.... taki WASZ KĄCIK, tutaj przeniosłam watki:
http://www.nadzieja-glejak.pun.pl/viewt … 2441#p2441
W dziale "Nasze historie z glejakiem"..
Bedziemy tam was wspierac w waszej walce z chorobą.... bedzie to również Wasze świadectwo dla czytających....
Na forum wszyscy przechodzili terapię skojarzoną z TEMODALEM, oprócz taty wawika i tych, ktorym wogole odmowiono leczenia.
Jesteście pierwszym przypadkiem, tu, na Forum chemii standardowej...... i nie GBM tylko oligoastrocytoma anaplasticum WHO III
My jestesmy potrzebni Wam, ale i Wasza historia jest potrzebna innym....
Ponadto otwarłam osobny watek o Was w dziale "Długoletnie przeżycia , świadectwa uzdrowienia"
Macie go tutaj:
http://www.nadzieja-glejak.pun.pl/viewt … 2443#p2443
Offline
Strony: 1