Niecha... jeszcze raz Cię przytulam, bardzo, bardzo mocno...
Wasza historia była moją/naszą historią, jesteśmy niejako rodziną (nie ze względu na więzy krwi, ale inne więzy nas łączą) a rodzina się wspiera, dodaje otuchy, pokrzepia i..... rozumie.
Cieszę się, że moje życzenia się spełniły i tata mógł potrzymać Szymonka na kolanach... to musiał być bardzo wzruszający widok i jednocześnie żal ściska serce, że już koniec bycia razem tu, na ziemi, ale Szymuś będzie miał super pamiątkę (mówię o zdjęciu).
Agnieszko..... niech Twój Tata odpoczywa w pokoju <'> <'> <'>
A wy bądźcie silni, Ty masz szczególny dar - Szymona.... on pozwoli Ci łagodniej przeżyć żałobę, bo jak to dzieciak, będzie Cię absorbował, ale pozwól sobie na chwilę rozpaczy, żalu, płaczu, tak, żeby upuścić emocje, bo na pewno są i trzeba coś z nimi zrobić, żeby nie dały znać w najbardziej niespodziewanym momencie.... DLATEGO:
Płacz, dziewczyno, płacz
Tak wiele waży łza
Lżej, gdy się rozleje w rzekę łez
Serdecznie płacz, mężczyzno, płacz
Osuszy rzekę czas
Sól w kącikach ust wytrawi wiatr.
Gdy tysiąc łez opada w dół
Jak wielki deszcz z bezbronnych chmur
To tysiąc serc przeszywa ból
Ulice łez i miasta łez
Wagony łez, pociągi łez
Czy nigdy już nie skończą się.
Są złote łzy z bogatych serc
I srebrne łzy zamożnych sfer
Spójrz, biedaków łzy to zwykłe szkło
Pan uskładać chce naszyjnik z naszych łez
Płacz to taka zwykła ludzka rzecz.
Jestem przy Tobie, pamiętaj... jeśli tu nie zaglądam - JESTEM!!!
Offline
Agnieszko
My także tulimy Cię do naszych serc. Przez cały czas staraliśmy się wspierać Ciebie, tak jak umieliśmy, jak rodzice własne dziecko, najczęściej modlitwą, darowując Bogu nasz "święty spokój".
Za Anią cytujemy słowa:
samograj napisał:
Wasza historia była moją/naszą historią, jesteśmy niejako rodziną (nie ze względu na więzy krwi, ale inne więzy nas łączą), a rodzina się wspiera, dodaje otuchy, pokrzepia i..... rozumie.
pod którymi podpisujemy się czteroma rękoma.
Ciesz się maleństwem, a jak Ci będzie ciężko, zawsze możesz liczyć na naszą modlitwę.
Daj znać kiedy pogrzeb, to zadzwonimy Tacie z drugiego końca Polski naszym "Pojednaniem".
Usłyszy.
Ewa i Jerzy
Offline
Dziękuje wam wszystkim. Pogrzeb już się odbył, we wtorek i był bardzo piękny, jeśli wogóle taki może być pogrzeb.....
Offline
Anielski orszak niech Twą duszę przyjmie,
uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
a pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi,
aż przed oblicze Boga Najwyższego.
Niech Cię przygarnie Chrystus uwielbiony,
On wezwał Ciebie do królestwa światła,
Niech na spotkanie w progach Ojca domu
po Ciebie wyjdzie litościwa Matka
Promienny Chryste, Boski Zbawicielu,
jedyne światło, które nie zna zmierzchu
bądź dla Tej Duszy wiecznym odpocznieniem ,
pozwól oglądać chwały swej majestat.
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2010-02-18 19:58:32)
Offline
Witaj Niecha
chce powiedzieć ze mimo silnej wiary i mojego zawierzenie - nastawienia na pokore wobec rozwoju wydarzeń czytaj Boskich decyzji utrata tak bliskiej osoboy to cos co mnie przerosło co odbiera mi siły i utrudnia złapanie gruntu pod nogami - myslałem ze jestem twardy a tu prosze kolejna lekcja. Wiem ze sie kiedys spotkamy Tato ale wkurza mnie ze nie ma Cie tu i teraz jak Ciebie potrzebujemy....trudno mi to poijąć i zaakceptować ale nie mam i nie mamy innego wyjscia. Tak jak ty dziekuję za to co dostałem, i przezyłem z Tatą i mimo takiego podejscia odczuwam pustkę a nie lubie czuc sie słaby.
Niecha mamy rodziny, dzieciaki, mamy dla kogo zyć, nasze dni nie sa puste i przytłoczone rozpamietywaniem bo nie mamy na to czasu - zycie pędzi ale zawsze znajdzie sie ta chwila na refleksje i twedy ból powraca. Na razie nie potrafie tego okiełznać i zwładnac nad tym moze - z czasem. Budze sie rano i pytam sam siebie czy to mozliwe że Jego juz nie ma.
Strasznie sie ciesze ze Twój Tata otarł sie swoim zyciem o zycie Twojego synka , bedzie miał pieczę nad Wami tak jak mój Tata i Dziadek nad moja rodzina i poczujesz to nie raz jak prawie zdarzy sie cos złego a jednak uda sie tego uniknać - wspomnisz wtedy moje słowa to z kolei cudowne magiczne i wspaniałe uczucie i ryczec sie chce bo wiesz ze On jest choc Go nie widzisz. To wiatr w nasze poszarpane żagle.
Ostatnio byłem u Mamy i rozmawialismy o Tacie bo czasmi nachodza mnie watpliwosci co do radykalności operacji w niemczech i marze by Tata dał znak ze sie nie gniewa ze podejmowalismy za Niego te trudne decyje że wie i akceptuje ze robilismy to dla Niego bu Mu pomóc. Potem refleksja ze przeciez nie było innego wyjscia, i tak był juz cieniutki umysłowo tłumacze sobie ... i podczas tej rozmiowy nagle staje zegar w kuchni choc mama regularnie go nastawia On jest przy nas ja w to naprawde wierzę. Człowiek smieje sie z babci 94 lata która ciagle mówi ze widzi dziadka jak siedzi w swoim fotelu a on tam na prawde siedzi tylko my jestesmy slepi...
Niecha choc przykro mi z powodu naszych Tatków zycze bys czuła ze On jest może obok łóżeczka, moze na swoim fotelu, może właśnie w takiej podbramkowej sytuacji - nagle zdrarzy sie coś co wprawi Cie w osłupienie a uda sie wyjść obronna reką - to jedyna strawa dla mojej tesknoty która pozwala odzywić nadzieję i tak po ludzku materialnie poczuć że Tata jest choc go nie widzę.
Pozdrawiam i duzo siły w ciezkim czasie dla całej Waszej Rodzinki
Wojtek
Ostatnio edytowany przez wawik (2010-02-22 21:13:04)
Offline
Dziękuje Ci za te słowa. Ja również nie moge uwierzyć że tata odszedl i może własnie dlatego jakoś się trzymam. Prawdziwy smutek przydzie pewnie za jakiś czas, jak dotrze do mnie że już go nie ma.... I chciałabym wtedy poczuć że jednak nad nami czuwa ...
Poza tym podobnie jak ty zastanawiem sie czy zrobilismy wszystko, czy podejmowalismy dobre dla niego decyzje na przykład oddajac go w ostatnich chwilach zycia pod opieke do szpitala, ale wydawalo nam sie ze robimy dobrze skoro przestal przyjmowac posilki i leki. Z drugiej strony w domu pewnie czul by sie bezpieczniej... Mam nadzieję ze nie ma nam tego za złe.....
Offline
Widzicie, co się z nami dzieję.................................
Ja do tej pory nie mogę sobie poradzić z myślą, że coś zaniedbałam.
Zaraz po odejściu Krzyska, czułam , że jestem pogodzona z losem, nie płakałam, zaraz po pogrzebie spakowałam Jego rzeczy i oddałam do Caritasu..... czułam, że jestem silna , że sobie radzę i że dzieci też sobie to wszystko wytłumaczyły......
jednak okazało się już w kwietniu, kiedy Krzysiek obchodziłby 50- te urodziny, coś we mnie pękło...poczułam tak ogromną tęsknotę, tak straszny smutek i tak straszne wyrzuty sumienia, że nie dotrwałam do końca przy nim (pamiętacie, że złapałam grypę), że odszedł, bo nie czuwałam nad prawidłowymi działaniami lekarzy z paliatywnego...było ze mną tak źle, że musiałam skorzystać z terapii....
no i okazało się, że i dzieci z opóźnieniem zaczęły odczuwać żałobę, a w najgorszej sytuacji znalazła się Gosia - ona dopiero teraz się pomalutku podnosi, ale we wrześniu była na granicy życia i śmierci (od kilku dni wiem, że ona się o mnie boi, że żyje w niepokoju, że mnie się coś stanie...i bała się okropnie, kiedy ja szłam na operację).
Tak więc, Niecha, przygotuj się na to, że nagle możesz odczuć pustkę, przygotuj się, płacząc sobie już teraz..... już teraz dopuszczając do świadomości myśl, że Tata już jest TAM.... to dobra terapia - wyznaczenie sobie godziny na rozpamiętywanie, na głęboki żal na rozpacz.... tylko godzina dziennie, ale systematycznie, potem powrót do codzienności. Taka terapia ustrzeże Cię przed nagłym załamaniem...wierz mi, sprawdziło to już kilka osób, TO DZIAŁA i bardzo pomaga!!!!
Wojtek...pozdrawiam Cię serdecznie, bardzo lubię jak piszesz o swoich odczuciach, przeżyciach.... jesteś bardzo mądrym facetem i bardzo bym chciała więcej Twoich mądrości tutaj czytać (choć wiem, że czasem nie ma się ochoty na wywnętrzanie).
Offline