Ogłoszenie

"KONICZYNKA" czyli FORUM z nadzieją na lepsze jutro...
...jest miejscem wymiany doświadczeń, wspierania się w chorobie, doradzania, podtrzymywania na duchu...
Glejak to trudny przeciwnik, walczmy razem =>
"Niech nasza droga będzie wspólna...", jak mówi JPII słowami umieszczonymi na dole bannera.
Zarejestrowani użytkownicy mogą korzystać z szybkiej pomocy, pisząc o swoim problemie w ChatBoxie.
Polecamy fora o podobnej tematyce:
forum glejak - to istna skarbnica wiedzy i mili, zawsze chętni do pomocy userzy i ekipa
oraz forum pro-salute - gdzie jest wiele wątków pobocznych, towarzyszących chorobie nowotworowej...

Drogi Gościu, umacniaj swoją wiarę, nie trać nadziei i... kochaj z całych sił!!!
samograj

#61 2009-04-20 19:44:43

Karolina77

Moderator

Zarejestrowany: 2008-09-02
Posty: 161

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

samograj napisał:

Myślę, że nie możecie mi pomóc..... muszę to zrobić sama......

jestem podobnego zdania, kazdy ze swoim bolem musi zmierzyc sie sam, niestety taka jest natura, ze kazdy na swoj wlasny niepowtarzalny sposob przezywa rozlake z bliska osoba. A chcac pomagac, nieraz mozna tylko zaszkodzic...

pozdrawiam Cię cieplo Aniu.

Offline

 

#62 2009-04-21 20:34:50

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Co to znaczy oddać Bogu wszystko? To pytanie z dzisiejszej wtorkowej homilii, którą przypadkowo wysłuchałem w kościele przy Rynku Wildeckim. Dlaczego się w nim znalazłem , to oddzielna historia, którą jeśli Was zaciekawi - opowiem. Co to jest to „wszystko” –pomyślałem sobie. Dla Ani (którą ciągle  noszę w sercu – nie potrafię dobrać słów do tego, co czuję)  wszystko, oznaczało swego czasu , oddać Bogu swoje życie – przemknęła mi myśl. Co dla mnie oznacza wszystko, na tę konkretną chwilę w jakiej się znalazłem. W kieszeni miałem stówę, jaka została po rannym zatankowaniu. Gdybym nie tankował miałbym dwie, ale nie siedziałbym, o siódmej rano w prawie pustym kościele i nie zastanawiał bym się;  czy włożyć ten jeden banknot do koszyka kościelnemu, czy też nie? (w mojej parafii w dzień powszedni nie zbiera się  składki).   Nie włożyłem . Przypomina mi się, że w kieszeni mam większy skarb. To zdjęcie monstrancji z Chrystusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie (to o wklejenie którego poprosiłem Anię). Włożyłem je do kieszeni przed dzisiejszym wyjazdem z domu. Po Mszy św. podchodzę do młodego księdza i daję mu zdjęcie dziękując za kilka słów homilii, którą zakończył słowami: Józef, po sprzedaniu majątku i złożeniu go apostołom został przez nich nazwany Barnabas, to znaczy „Syn Pocieszenia” (Dz 4, 32-37), i pytaniem: A jak by ciebie nazwała wspólnota kościoła?
         Przez cały dzień w uszach brzmiały mi jego słowa.
Ciekawe jakby mnie nazwali parafianie, którym po niedzielnej adoracji Najświętszego Sakramentu w godzinie miłosierdzia przed pomnikiem rozdałem identyczne zdjęcia, z wypisaną dedykacją papieża Benedykta XVI: „Bożemu Miłosierdziu zawierzam dziś Was i Wasze rodziny. Z serca Wam błogosławię”  To słowa wypowiedziane w Watykanie, po polsku w środę 9 listopada 2005 roku (następnego dnia po ustawieniu pomnika).  A jak Wy, odsłaniający codziennie ten wątek byście mnie nazwali? (od wczoraj godz. 14:27,  kiedy to ostatni raz zalogowałem się na forum do chwili obecnej dokonano ponad stu odsłon tego wątku, a wpisały się tylko dwie osoby Ania i Karolina). Co o tym sądzicie?
Zanim coś napiszecie mam apel do Was i do siebie: przeczytajmy z uwagą słowa Jana Pawła II umieszczone na zielonym banerze tego Forum, a potem stukajmy w klawiaturę.
Dziękuję i pozdrawiam.
Jerzy.

Tutaj też poprawiłam tekst, który zacytowałam

samograj

Offline

 

#63 2009-04-21 22:08:37

 samograj

Administrator

5574523
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-08-14
Posty: 1035
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

IRENA-EWA napisał:

To zdjęcie monstrancji z Chrystusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie (to o wklejenie którego poprosiłem Anię).

http://img156.imageshack.us/img156/6362/img5496d.jpg


pozdrawiam, samograj 
Jeżeli nie znasz ojca choroby, pamiętaj, że jej matką jest zła dieta.

http://img118.imageshack.us/img118/4660/70793357ye1.jpg http://img300.imageshack.us/img300/7097/bannerpiesportretymalyia4.jpg http://img398.imageshack.us/img398/5507/ogarpolskimg6.jpg

Offline

 

#64 2009-04-22 07:38:21

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Poniżej przeniesiona z forum "HYDE PARK" wątek : "Niema wątków" treść mego postu #15 z dnia 18.04  godz. 20:44  opisująca szczegółowo historię powstania tego zdjęcia:

W  Wielką Sobotę 11 kwietnia o godz. 17:09 w wątku MODLITWA  ZA IRENĘ -EWĘ post 88 wpisałem
Dzisiaj w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu przy Chrystusowym grobie w godz. od 14:00 do 15:00 (tak przypadł dyżur naszej ulicy) gdy modliliśmy się z Ewą, zaproponowałem zebranym na adoracji sąsiadom z ulicy, abyśmy odmówili Koronkę w intencji forumowiczów Koniczynki. Prowadząc modlitwy ... wymieniłem pozostałych userów i ich chorych lub zmarłych z którymi mi dane było wymieniać myśli.
       Swojej relacji nie dokończyłem. Dokładnie o 14:59 ks. Proboszcz, stojąc na zewnątrz kościoła, poprosił zebranych kilkunastu parafian będących w budynku kościoła, by wyszli na zewnątrz i dołączyli do grupy około 250 osób czekających na zewnątrz na święcenie potraw. Jako ostatnia kościół opuszcza Ewa. W opustoszałym kościele, po godzinnej adoracji, zostaję sam na sam z NIM. Rozpoczyna się święcenie potraw słyszę z głśnika głos ks. Proboszcza. Jest godzina 15:00. Dlaczego nie wyszedłem z kościoła? Nie wiem! Miałem przecież robić zdjęcia do kroniki parafialnej. Wzrok mój skupiony jest na monstrancji z Ciałem Chrystusa, na którą nagle pada snop jasnego światła, przez jedno z czterech okien kościoła. Otwieram aparat fotograficzny i podchodzę pod ołtarz. Jest godz.15:01.  Robię zdjęcie nr 5496.  Nie spuszczając wzroku z monstrancji cofam się kilka kroków i robię kolejne zdjęcie 5497 całego prezbiterium. Jest godz. 15:02. Przyklękam i wychodzę z kościoła by o 15:03 zrobić zdjęcie ks. proboszcza czytającego modlitwy nad święconymi potrawami.
    Mogę spróbować opisać to „zdjęcie życia”. Wolałbym aby ktoś znający się na rzeczy spróbował je tu wkleić. Nogę je przesłać @meilem.

     Aniu - bardzo dziękuję za jego wklejenie. Gdybyś jeszcze mogła nieco skorygować treść w zacytowanych  moich słowach byłym szalenie wdzięczny. To ja zrobiłem błąd, który dopiero zauważyłem po zacytowaniu moich słów przez Ciebie.  Prawidłwa treść :

To zdjęcie monstrancji z Chrystusem ukrytym  w Najświętszym  Sakramencie.

Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-04-22 07:46:55)

Offline

 

#65 2009-04-22 17:13:45

Patka

Skąd: Krapkowice
Zarejestrowany: 2008-08-26
Posty: 159

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Jerzy,Twoje rozważania są tak głębokie w swojej treści/między innymi  post 62/,dają dużo do myślenia,więc mnie przynamniej trudno jest coś pisać,choć często tu zaglądam.Pozdrawiam serdecznie


&&&&&

Offline

 

#66 2009-04-22 23:11:00

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Z jednej strony coraz to gorzej z pamięcią mojej małżonki, a z drugiej jak się tyle lat przeżyło wspólnie,  to podobno rozumie się bez słów. Ale to nie jest tak do końca. Dzisiejszego dnia pod wieczór pytam ją czy nie ma u siebie dowodu nadania ważnej dla mnie przesyłki poleconej. Dawniej gdy nadawała list na poczcie, po przyjściu do domu od razu mi oddawała dowód nadania. Ostatnimi czasy zapomina się. Przesyłkę nada, ale dowód zachowa albo w portmonetce, albo w którejś kieszeni palta. Denerwuje mnie to bardzo, bo wprowadza zamęt w klientowskich papierach.
    I tak to Ewa szukając dowodu nadania natknęła się na dwa bilety do teatru na dzisiejszy wieczór, które kupiła równo cztery tygodnie temu i o których mi nic nie wspomniała. Czasu zostało tylko tyle, by wskoczyć w garnitur i na przedstawienie do Teatru Nowego na  „Kolacje na cztery ręce”  Paula Barza.
    Rzecz o dwóch kompozytorach Johanie Sebastianie Bachu i Jerzym Fryderyku Haendlu. Dwóch aktorów, cztery ręce i żywy dialog przy suto zakrapianej kolacji.  Na oczach publiczności obnażają swoje wady, by po półtorej godzinie zazdrościć sobie nawzajem. Dlaczego o tym piszę? Bo znalazłem w ich słowach odpowiedź na mój post #  62   
     Zadałem w nim prowokacyjne pytanie jak Wy byście mnie nazwali? Głupio tak publicznie kogoś nazwać zwłaszcza po naszej ostatniej korespondencji z Anią. Wszyscy wietrzyli sensację. Nie, nie będzie żadnej sensacji. Ja Anię bardzo szanuję i zrobię wszystko, aby jej pomóc, ale w taki sposób i w takiej formie, jaki Ona uzna, że będzie dla niej miły i wtedy gdy to Jej będzie odpowiadało, a nie mnie. Możesz Aniu na mnie liczyć.
      Ale wracając do zadanego na forum pytania. Odpowiedź dali mi aktorzy. Oni  grali sztukę i byli do bólu i śmiechu (to była komedia) względem siebie szczerzy. Wy czytający te słowa nie musicie być względem mnie i pozostałych userów na forum ani szczerzy, ani prawdomówni, ani wiarygodni. byle byście byli uprzejmi i zgodni z netykietą z postu # 60.
       Ale czy to ma sens co innego myśleć prywatnie, a co innego pisać na forum? Dręczy mnie to pytanie od dwóch dni.
Na zakończenie aktorskie epitety: Poczciwiec, brzdąkała, święty-5 ewangelista, biedny ale porządny, miernota, podziwiający swoje sukcesy, kantor od św. Tomasza, grający sobie, szukający sobie przyjaciół, grający Alleluja za które nic nie dostał, partacz.
        Usatysfakcjonowany usłyszanymi epitetami zadowolony z mile spędzonego wieczoru z Ewą wróciłem do domu, która po przeczytaniu tego co powyżej podsumowała mnie pytaniem. Po co Im to piszesz? Nie wiem odpowiedziałem i powiedziawszy Jej i Wam dobranoc nacisnąłem "Potwierdź"

Offline

 

#67 2009-04-23 07:40:46

AZA

Zarejestrowany: 2008-08-14
Posty: 233

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

jerzy co miałes i kogo na mysli mowiac ze wszyscy wietrzyli sensację? chodzi mi o kwestię Twojego spięcia z Anią Samograjką....uprzejmie proszę o wyjaśnienie, dziękuję

Offline

 

#68 2009-04-23 08:55:59

Patka

Skąd: Krapkowice
Zarejestrowany: 2008-08-26
Posty: 159

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Jerzy,nikt nie wietrzy sensacji! Świadczy o tym chociażby fakt,że była cisza na forum w tej kwestii.Pozdrawiam serdecznie wszystkich,życzę miłego dnia


&&&&&

Offline

 

#69 2009-04-23 17:00:32

Karolina77

Moderator

Zarejestrowany: 2008-09-02
Posty: 161

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

nikt nie weszy sensacji, bo nie ma o co...

Offline

 

#70 2009-04-24 11:16:55

satelita

Zarejestrowany: 2008-08-16
Posty: 391

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Ja kręce byliscie w teatrze????????
Ja też./ coś ze4 lat temu

Offline

 

#71 2009-04-24 12:00:44

AZA

Zarejestrowany: 2008-08-14
Posty: 233

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

a ja ide w niedziele o 11
na bajkę o Kaczynskich
sorki wróc!
o dwóch takich co ukradli księżyc :-)

Ostatnio edytowany przez AZA (2009-04-24 12:01:10)

Offline

 

#72 2009-04-24 21:06:15

niecha27

Skąd: lubelskie
Zarejestrowany: 2008-08-20
Posty: 186

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

a ja jutro tez ide:) jak sie chwalic to sie chwalic:)

Offline

 

#73 2009-04-24 21:22:49

AZA

Zarejestrowany: 2008-08-14
Posty: 233

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Majka, ja tez dlugą przerwe w wizytach teatralnych mialam
az musialam urodzic corke aby znowu zaczac chodzic na spektakle :-)
dla dzieci, jak na razie
ale tez fajnie smiesznie zabawnie po prostu rodzinnie
i kiedy pierwszy raz miesiac temu wracalysmy z teatru moja corka mi powiedziala:
mamusia bylo bardzo fajnie, jeszcze bym chciala....
a potem dodala:
dziekuje ci mamusiu za ten mily prezent :-)
serce moje rozradowalo sie do granic mozliwosci
6 maja Ania skonczy 3 lata.....

Offline

 

#74 2009-05-01 15:08:27

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

1 maj 2009 godz. 13:30  Z CYKLU ZAPISKI JERZEGO
              Niby to święto, a ja się nie mogę wyrobić z pracą domową . Ewa jest coraz to słabsza, tak że prawie wszystkie prace, które tradycyjnie nazywa się kobiece, powoli przechodzą na mnie. Jednego co nie cierpię za nią robić,  to ścierania kurzy. Do tej  pracy za żadne skarby nie daję się namówić.  Trudno zresztą mówić o jakiejś namowie z jej strony. Robię to, co widzę, że nie jest wykonane. Kobietom nie muszę tłumaczyć, ile jest takich prac.
              Małżeństwo zostało stworzone jako wspólnota i jako taka, gdy obowiązki  domowe dzielą się na obu, to i obojgu jest łatwiej. A tak, tak w pojedynkę, to można się zarobić, nawet przy święcie pierwszo majowym.
    W tej chwili Ewę tak zmogło, że musiała się położyć, a ja mam kilka chwil, by coś napisać. Wczoraj udało się nam załatwić kilka spraw w Poznaniu. Pierwszy raz poprosiła mnie bym z nią jechał do miasta.
    Miała mieć robione u laryngologa badanie błędnika. Ostatnio skarży się na zachwiania równowagi. Ciągle wydaje jej się, że się przewróci do przodu. Lekarka laryngolog (miała do niej skierowanie od lekarki domowej) zbadała objawy i stwierdziła częściową utratę słuchu. Chciała jej zapisać aparat słuchowy, ale Ewa się nie zgodziła. Na objawy zachwiania równowagi stwierdziła, że lekarstwa przepisane przez neurolożkę:betaserc 24 i benfogama są wystarczające i nie widzi potrzeby ich zmiany. Dała skierowanie do poradni audiologicznej na specjalistyczne badania.
    Drugą sprawą którą załatwiliśmy to złożenie w szpitalu zlecenia od neurolożki na kontrolny  MR głowy. Ewa prosiła rejestratorkę by badanie przeprowadzić w sierpniu. O dokładnej dacie badania mamy się dowiedzieć dopiero za tydzień. Dlaczego,? Dlaczego tego nie dało się załatwić od ręki? Nie wiem.
    Kolejną sprawą do której udało mi się ją namówić, było złożenie wniosku o udostępnienie do wglądu kopii dokumentów jakie znajdują się na jej temat w IPN.
Dwa dni wcześniej podobny wniosek i ja złożyłem. Lata płyną i być może zlikwidują  tę instytucję, a może warto byłoby mieć jakąś tam jasność w tej materii, tym bardzie że  przed kilku laty zobligowani byliśmy oboje do złożenia oświadczeń lustracyjnych wykonując zawód zaufania publicznego. W międzyczasie ustawę zmieniono i tak jak dziennikarzom tak i nam zwrócono nasze wcześniejsze oświadczenia lustracyjne.
    Sprawa jest o tyle ciekawa, że moje pokolenie nie przekazuje potomnym wspomnień z tamtych czasów.  Bo trudno jest dzisiaj wracać do  tamtych czasów. Ot choćby do wspomnień gdy 1 maja uczestniczyłem już od  lat szkolnych w pochodzie. 
                Ewa nie ma się czego wstydzić i dlatego ku pamięci potomnych przytoczę garść informacji, które podała w złożonym wczoraj wniosku o udostępnienie akt na swój temat:
    Chodząc 5 lat do Liceum Pedagogicznego w latach 1960-1965 Ewa prowadziła jako drużynowa drużynę harcerską przy szkole podstawowej nr 39 w Poznaniu. W tym okresie każdy uczeń liceum musiał należeć do jakiejś organizacji młodzieżowej. Generalnie poprawnie było należeć do ZMS-u  (Związek Młodzieży Socjalistycznej), ale jeśli ktoś udzielał się tak jak ona w ZHP, zwolniony był z tego obowiązku.
    Po podjęciu pracy w Przedszkolu spotkała się z pierwszym naciskiem  by zapisać się do PZPR. Zapisanie się do partii równało się z uzyskaniem na wstępie stanowiska zastępcy  kierowniczki  przedszkola.
    c.d. W następnym odcinku.
Ewa się obudziła i muszę wydać obiad i zająć się Nią.

Offline

 

#75 2009-05-02 10:59:38

Patka

Skąd: Krapkowice
Zarejestrowany: 2008-08-26
Posty: 159

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Odnośnie zapisków Jerzego -wczoraj 1-maja ,to również święto Św.Józefa -robotnika.W 1996r byłam na audiencji generalnej na placu Św.Piotra w Rzymie,i do dzisiaj mam w pamięci homilię wygłoszona przez naszego Ojca Św.Jana Pawła II.Ale wczorajszy dzień ja ,jak ty Jerzy poświęciłam częściowo pracy,nadrabiając zaległości.Pozdrawiam wszystkich majwo-dzisiaj święto flagi państwowej.


&&&&&

Offline

 

#76 2009-05-02 19:25:20

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Działalności politycznej ciąg dalszy:
Pisze Irena -Ewa
    Ponieważ nie byłam pewna czy dam radę ukończyć pełne studia, pracując postanowiłam pójść do Studium Nauczycielskiego. Wówczas dużo mówiono o podnoszeniu kwalifikacji młodej kadry pedagogicznej. I tu zaczęły się schody. Owo studium było wyłącznie dla wychowawczyń przedszkoli, zaś ja ukończyłam Liceum Pedagogiczne dla nauczycielek. W tym miejscu moje dzielnicowe władze oświatowe zwęszyły okazję do poszerzenia szeregów PZPR, co wcale mi się nie uśmiechało. Zapis do partii był warunkiem mojej rekomendacji na studia. Myślałam więc, myślałam, aż wymyśliłam. Postanowiłam napisać podanie do Ministerstwa Oświaty z zapytaniem jak się ma zachęcanie do podwyższania swoich kwalifikacji z taką postawą władz oświatowych (zapytanie to było wręcz bezczelne). Na szczęście chyba ktoś w ministerstwie miał poczucie humoru i wyraził zgodę na moje studia, przy czym przy okazji zostałam zwolniona ze wszystkich egzaminów dotyczących nauczania początkowego (pozostały mi tylko egzaminy z zakresu wychowania przedszkolnego).  Pragnę nadmienić, że byłam starościną roku i dałam im nieźle popalić. Np: gdy wykładowczyni literatury dziecięcej sprawdziła nasze prace kontrolne (taki był system na S.N., że trzeba było w ciągu semestru napisać z każdego przedmiotu 2-3 prace kontrolne) stwierdziła, że jedna z koleżanek napisała rewelacyjną pracę, zaś moja jest do d...y. Wezwała mnie i zaleciła, żebym się wzorowała na pracy owej koleżanki. Ja przepisałam toczka w toczkę moją pracę i oddałam wykładowczyni (oczywiście tak samo, jak tę pierwszą). Przy odbieraniu ode mnie owej pracy upewniła się tylko, czy ja na pewno wzorowałam się na tej rewelacyjnej koleżance, na co ja odpowiedziałam twierdząco. Przy oddawaniu mi tej drugiej pracy stwierdziła, że b. dobrego nie mogę dostać, ale kryteria na dobry spełnia w całej rozciągłości. Miałam teraz dwie równe prace, z których jedna oceniona została jako nd., zaś druga jako db. Oczywiście złożyłam z obydwoma pracami wizytę dyrektorowi studium i zapytałam jak to możliwe? Zatrwożył się bardzo i poprosił o kilka dni do namysłu. Po tych kilku dniach już owej wykładowczyni nie było. W jej miejsce przyszedł ktoś następny i tak już było przez całe dwa lata. Plotka uczelniana mówiła, że wykładowczyni ta podała się do dymisji.

                        Ciąg dalszy nastąpi.

Offline

 

#77 2009-05-05 17:07:24

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Lata 1965-1968 kontakty z Duszpasterstwem Akademickim oo Dominikanów w Poznaniu (pisze Ewa).

Poznaliśmy się z Jerzym całkiem przypadkowo. Był maj1965 roku. Na tzw. wypomóżce  był w naszej parafii dominikanin – ojciec Gundysław. Zwróciłam się do niego z prośbą o pomoc w załatwieniu jakiegoś obozu lub innych wakacji. Zgodził się, ale zaznaczył, że mam bacznie obserwować ogłoszenia w D.A.
Byłam tuż przed maturą. W poprzedzającą maturę sobotę i niedzielę wyjechałam z D.A na dni skupienia co Czernic – małej wioski położonej 30 – 40 km od Poznania. Ta niedziela była dniem, kiedy pierwszy raz miałam głosować (jaki człowiek był wtedy bezgranicznie głupi, że liczył iż od jego głosu będzie cokolwiek zależało!
W niedzielę po Mszy św. o. Joachim Badeni „wywlókł” nas na łąkę, gdzie – siedząc na kocach – wysłuchaliśmy kilku konferencji. Podczas głoszenia tych konferencji młodzieniec, który siedział przede mną odruchowo rzucał kamieniami za siebie, ja zaś „odruchowo” je zbierałam, oczywiście z zamiarem rzucenia nimi w owego młodzieńca. Przyszło mi jednak opamiętanie, że jestem na dniach skupienia i takie zachowanie nie przystoji.  Gdy już miałam 2 solidne garście zsunęłam je delikatnie z koca, nie robiąc nikomu krzywdy.
Po obiedzie – w czasie wolnym wybraliśmy się całą gromadką na spacer do lasu. Jurek – ten młodzieniec rzucający kamieniami -  wyczekał chwilę aż ja zostanę trochę z tyłu – podszedł do mnie i zadał pytanie: „czy ty nie pojechałabyś z nami na spływ?” Ja byłam święcie przekonana, że mój Jerzy przychodzi z polecenia o.  Gundysława i dlatego się zgodziłam. Gdybym wiedziała, że była to inicjatywa Jurka, bo po prostu mu się spodobałam – w życiu bym się nie zgodziła. Ale widać tak Pan Bóg kieruje naszymi losami, żeby dwoje ludzi, sobie przeznaczonych, spotkało się tak, jak dwie połówki jabłka.
W sumie wyjechaliśmy na spływ w pierwszej połowie sierpnia (nie obyło się bez komplikacji, ale to już drobiazg w porównaniu z tym, co dane nam było tam przeżyć). O. Joachim głosił każdego dnia wspaniałe rekolekcje; czynił to zawsze z rana, gdyż uznał, że po całym dniu machania wiosłami możemy być totalnie zmęczeni. Po rekolekcjach była każdego dnia Msza św.
Czasy były inne i nie zapomnę tych całych łanów czerwonych kozaków (grzybów, które mało kto znał). To była z kolei doskonała uczta dla ciała, choć pod koniec spływu niektórzy mieli już dość tych czerwonych kozaków i mówili, że jeszcze trochę i będą widzieli nawet kajaki w kolorze czerwonym (w rzeczywistości były „wściekle” zielone)
Później jeszcze wyjechaliśmy na zimowisko z ks. Adamem Bonieckim i Józkiem Tischnerem (dziś już niestety św. pamięci) do Łopusznej. Śniegu było do woli. Mieszkaliśmy u pp. Maciaszów. Zajechaliśmy do nich w sobotę rano, zaś wieczorem nasi gospodarze wybrali się na góralskie wesele. „Stary” Maciasz wrócił z niego dopiero po tygodniu. A gdy szedł „wiersyckami” śpiewał na całe gardło. Jechał z nami również Jerzego przyjaciel, który wówczas „chodził” z moją koleżanką ze szkoły podstawowej. Były dwie siostry – młodsza Ania i starsza Myszka. Picio (Piotr) smalił cholewki do tej młodszej. Myszka na owo zimowisko jechała z nami, zaś Ani mama na moment nie wypuszczała  z ręki, co Picio skomentował w następujący sposób : „czego się pani obawia ,że zrobię Ani dziecko? Jeśli będę chciał to zrobię to w pani łóżku!”
Potem były kolejne śluby i chrzty w D.A. a ta sielanka trwała prawie do końca 1968 r., kiedy to zaszłam w ciążę. A że ciąża była bardzo powikłana, właściwie od początku 1969 r. zaprzestaliśmy kontaktów z D.A.
Jak już wiecie wystąpiliśmy oboje o nasze dokumenty do IPN-u, zobaczymy co tam w nich będzie napisane, ale z pewnością ów czas kiedy działaliśmy w D.A. nie zostanie pominięty milczeniem.

            Ciąg dalszy nastąpi.

Offline

 

#78 2009-05-08 08:06:13

Patka

Skąd: Krapkowice
Zarejestrowany: 2008-08-26
Posty: 159

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Bardzo ciekawe,każdy z nas ma taką swoją historię,ale  trzeba mieć taki dar opisywania,jak IRENA-JERZY,a  w szczególności,jak w moim przypadku więcej czasu.


&&&&&

Offline

 

#79 2009-05-11 20:59:41

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

Coś dugo trzeba czekać na kolejny odcinek wspomnień małżonki. (pisze Jerzy). A wiąże się to z nie najlepszym stanem jej zdrowia. Dopinguję ją do pisania czegokolwiek, bo jej aktywność żciowa zaczyna się ograniczać do oglądania TV, a jeszcze niedawno, była to kobieta iskra -  pełna inicjatyw i pomysłów. Mowa Jej staje się dla niej coraz to trudniejsza i zaczyna jej brakować słów. Tego nigdy przedtem nie było, ale taki widocznie glejactwo daje efekt uboczny. Z tego też powodu dochodzi między nami do niepotrzebnych spięć. Przyzwyczajony do tego, że zawsze mnie „baba” zagadała, teraz trudno mi z niej wyciągnąć dłuższe potoczystym językiem wypowiedziane zdanie. Niekiedy zapominam się że mam obok siebie chorą osobę i denerwuję się mówiąc podniesionym głosem: no powiedz wreszcie o co Ci chodzi. Ale zdarza się, że wręcz nie przekaże mi istotnych dla mnie informacji.
    Tak było w ostatnią sobotę, 9 maja kiedy to w lokalnym programie TVP-3 nadano reportaż o tragicznej śmierci w czasie stanu wojennego duszpasterza akademickiego dominikanina o. Honoriusza. Znaliśmy go doskonale z Ewą z nauk. Niejednokrotnie był naszym spowiednikiem. O tym, że reportaż ten, z udziałem naszych znajomych będzie nadany, dowiedziała się z telefonu dzień wcześniej od  męża reżyserki reportażu. I jak to ma ostatnio "w zwyczaju" nie powiedziała mi o tym ani słowa. Gdy w sobotni wieczór po rozpoczęciu programu poprosiła mnie bym go obejrzał i powiedziała mi o telefonie zdenerwowałem się na nią. Na moje pretensje padło z Jej ust tylko jedno słowo przepraszam. Takie numery nie zdarzały się wcześniej w naszym małżeństwie. Mimo, że proces zapominania nie jest gwałtowny, chwilami jak widać nie podążam za zmieniającą się sytuacją.
Jerzy.

Offline

 

#80 2009-05-11 21:50:33

IRENA-EWA

Gospodarz forum

Skąd: Baranowo k/Poznania
Zarejestrowany: 2009-02-08
Posty: 552
WWW

Re: Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę....

DZIAŁAŃ   POLITYCZNYCH                                        CIĄG   DALSZY (pisze Ewa)

        Przez dwa kolejne lata byłam z młodzieżą z I LO im. K.   Marcinkowskiego   w Poznaniu (jako tzw. donosząca – czytaj dowożąca). Były to lata 1984 (w Sierosławku) i 1985 (w Lubniewicach). Miałam wówczas  ksywę „ciocia Zdradowa”. Był to chyba pierwszy i jedyny przypadek, gdy matka dziedziczyła coś po synach. Najstarszy – Paweł był nazywany Starszym  Zdradą, średniego – Kubę nazywano Młodym Zdradą zaś Łukasza – Zdradziątkiem.
Ponieważ były to czasy głębokiej komuny, trzeba było nie lada sprytu by przechytrzyć władzę. Np. w Lubniewicach, gdy szliśmy do kościoła, trzeba było przejść koło „białego domku” (czytaj siedziby PZPR). Wtedy harcerze zaczynali śpiewać: „źle było, źle będzie w Polsce zawsze i wszędzie, oprócz nas każdy jest w błędzie”. Z kolei w Sierosławku robiliśmy sobie „jaja” w GS zadając bezsensowne pytanie: „czy są przyczłapy do bulgulatorów?”  Gdy zapytywany sprzedawca dał się „wpuścić w maliny” i odpowiadał „że właśnie się skończyły, ale niebawem będą”, wypytywaliśmy o dokładny termin dostawy i w tym dniu  przychodziła chmara harcerzy by zapytać czy już owe przyczłapy dowieźli. Trzeba było widzieć minę sprzedawcy, gdy jeden po drugim wpadali harcerze z zapytaniem, czy są już te „przyczłapy”? Tego typu zachowania nie uchodziły nam na sucho. Były próby szykanowania nas poprzez ograniczanie nam dawek jedzenia (czasy były kartkowe), lub dawanie nam gorszego asortymentu, co w sumie wychodziło nam na dobre, ponieważ mieliśmy bardzo niską stawkę żywieniową na „łebka”. Gdy „przyszedł” papier toaletowy, to kierownik sklepu papierniczego wysłał bezpośrednio na teren obozu samochód z owym papierem. Zanim do „białego domu” dotarła wiadomość , zanim wydano zakaz sprzedaży tegoż papieru, my już mieliśmy zaopatrzenie na cały obóz. Zarówno w Lubniewicach, jak też w Sierosławku do kościoła było bardzo daleko (ok. 8 km), ale mimo tego młodzież chętnie szła tam z pieśnią na ustach. Gdy było to możliwe zapraszaliśmy na teren obozu księdza by odprawił u nas Mszę św. Zarówno ksiądz z Sierosławka, jak i z Lubniewic byli  zdumieni tym, że na naszym obozie jest kapliczka, przed którą młodzież każdego ranka i wieczoru zbiera się na modlitwę i śpiewanie pieśni religijnych. Były to całkiem inne czasy. Może dlatego, że życie było wówczas bardzo ciężkie, wokół kościoła gromadziły się tłumy. Np. komendant obozu musiał mieć pokrycie na czas wyjścia do kościoła, wobec czego ustaliliśmy następującą formę oświadczenia rodziców: „zobowiązuję dh. komendanta do dopilnowania , aby moje dziecko (tu było imię i nazwisko) uczestniczyło we Mszy św. w niedziele i święta nakazane -  po czym następował podpis jednego lub dwojga rodziców”.
Właśnie tą metodą „oszwabialiśmy” naszą władzę i nie mieliśmy z tego powodu żadnych wyrzutów .

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
nadzieja-glejak.pun.pl weekend w Ciechocinku