Trudny temat, cudownie nam przekazany......
jestem wzruszona i baaardzo Wam współczuję, czemu taki krzyż???
WIECZNE ODPOCZYWANIE RACZ MU DAĆ PANIE [*]
Offline
.....i to nie jest tak, że abstrakcja, To, jak „coś pcha” TAM.
Zwykle nostalgicznie na wymiękaniu, totalnie wycieńczające
nieraz – gwałtowne, agresywne, prawie eliminującwe poczytalność
odcinające zmysły i percepcję.
zazwyczaj "sprowadza do pionu" – sama świadomość ŁATWOŚCI takiej opcji
– ta łatwość zatrważa, jest szatańska...
Się w to nie idzie jak z metabolizmem w układzie nerwowym jest OK.,
bo instynkt samozachowawczy /
b e z w a r u n k o w e g o trwania jest zawsze priorytetem.
To na skutek rozchwiania, traumy, wstrząsu, nieraz też utajonego schorzenia
sygnał się błędnie przekierowuje
i a w a r i a w p r z e t w a r z a n i u d a n y c h
.................,
nawet rozum zapomina że TO przecież zawsze się zdąży zrobić.....za łatwe
i że może odroczyć .......przecież i tak kiedyś,,,,,,
ale nieraz falstart./
i nieuchronność triumfalnie wkracza tylnymi drzwiami..........
Ale czy Bóg w swojej wielkości może mieć pretensje, jak taka awaria....????????
*******
Ewo, Jerzy – nawet nie próbuję własnym jarzeniem ogarnąć
co trenowaliście wtedy
tej jazdy po bandzie / tego obłędu extremalnych emocji, uczuć, złudzeń,
wątpliwości szarpiących sercem, rozumem i ciałem i wiarą. Wszystko to
podsycone niewyobrażalnym bólem i żalem ......najcięższego kalibru....
Taka wersja krzyża najbardziej nieporęczna/ z dobalastowaniem /
niesiony po wyboistym i pod górę/ resztkami sił ////
bez szansy „na złapanie oddechu”.
To jest wyjątkowa łaska - wytrwać niezłomnie w wierze - „na bezdechu”/////
W swoim ułomnym, nieporadnym cierpieniu chylę czoła przed Wasza siłą
i niezłomnościa w wierze. I niebywałą mądrością i pokorą .....
To utwierdza na maxa.....
Modle się by Bóg trwał przy Was nieustająco
umacniając poprzez swoje miłosierdzie/
dla własnej chwały, dla Was, dla mnie i dla świata
a duszę Śp. Łukasza - by otaczał wieczną światłością, i ukojeniem - na zawsze
Offline
Siedem długich lat musiało minąć,
by znalazł się Ktoś,
kto tak trafnie potrafił To ująć,
jak Ty Satelito.
10/10,
a nawet 99/99.
Ten 1 % zostawiam Wszechwiedzącemu,
któremu dziękuję,
że przemówił Twoim głosem.
satelita napisał:
....
Modle się by Bóg trwał przy Was nieustająco
umacniając poprzez swoje miłosierdzie/
dla własnej chwały, dla Was, dla mnie i dla świata
a duszę Śp. Łukasza - by otaczał wieczną światłością, i ukojeniem - na zawsze
To zobowiązuje do świętości.
Tak, chcę być
Świętym.
Przez duże „Ś”.
A swojej małżonce,
pomóc w jej drodze
do Świętości.
Tak samo przez duże „Ś”.
I tylko w tym dążeniu
Do dwa razy „Ś”
odczytuję sens
śmierci Łukasza.
Po to miliony, miliardy ludzi
Cierpią i umierają
na tym świecie,
by albo sami, albo drugim
umożliwić zostanie świętymi.
Taką drogę krzyżową
wskazał nam sam Bóg,
w osobie Jezusa Chrystusa.
Nie bójmy się nią podążać.
Choć i On wołał:
Oddal ten kielich goryczy.
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-03-09 04:12:26)
Offline
Ewo, Jerzy.....satelita zawsze trafia w sedno.
To jedna z najmądrzejszych osób na forum, chociaż nikomu nic nie brakuje.... Cieszę się, że udało mi się zgromadzić Tutaj mało, ale za to JAKICH osó!!!
Że o Was już nie wspomnę, przy Was czuję się zażenowana i tak mało gorliwa (ostatnio sobie odpuściłam) i.....pomyślałam, że może Pan Bóg wiedział, że na manowce zejdę i potrzebował ofiary Krzyśka....ON DOPEŁNIA TEGO CZEGO MI BRAKUJE!!!! To jest MIŁOŚĆ, ta z hymnu św. PAWŁA.
Offline
10.03.2009 Wielkopolskie Centrum Onkologii w Poznaniu, Kaplica p.w. Matki Bożej Częstochowskiej. godz. 10:00
Pusto tylko my Ewa i ja. Przed kilkoma minutami dowiedzieliśmy się o pomyślnym MR głowy Ewy. Jeszcze nie umiemy się z tego cieszyć. Klękamy oboje w ławkach i głośno błagamy Boga dawcę i Pana życia o miłosierdzie dla nas i całego świata. Z dala od zgiełku szpitalnego w ciszy maleńkiej kaplicy dziękujemy słowami Koronki za kolejny dar życia. Przez jedyne okno do wnętrza kaplicy wdzierają się jaskrawe promienie słońca. Deszcz przestał gwałtownie padać i tylko strugi wody spływające z dachu do rynny na widocznym przez okno daszku przybudówki szpitalnej świadczą o ulewie. Z kaplicy wychodzimy z postanowieniem, że swoje kroki skierujemy do kolejnego poznańskiego szpitala, gdzie na OIOM - ie leży babcia i prababcia moich synów i wnucząt do której Ewa mówi mama. Niestety lekarze stwierdzili całkowitą niewydolność nerek. Co będzie dalej zobaczymy. Pielęgniarce zwracamy uwagę, że ręka babcina to ogromny balon, a podawana kroplówka zamiast w żyły trafia pod skórę. To się podobno wchłonie słyszymy. Proszę wyjść z pokoju, to przełożymy kroplówkę na drugą rękę. Po wywiadze z lekarzem wracamy do babci. Trzymam ją za wychudzoną drugą rękę. Nie ma siły rozmawiąć. Co chwilę pojękuje z bólu. Spoglądamy przez okno. Na dworze pada gęsty mokry śnieg. Pielęgniarka upewnia się czy ksiądz ma jej udzielić sakrament namaszczenia chorych o który prosiła przed nami rodzina. Oczywiście. Lekarz mówi, że najbliższe trzy dni pokażą czy przeżyje.
Tego samego dnia godz. 18:00
Idę na wieczorną Mszę św. pomodlić się o spokojną śmierć dla babci.
Jerzy
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-03-10 17:00:27)
Offline
Jutro jest Msza św. za ojca zwróciła się do mnie przed momentem Ewa.
Kiedy pytam ?
Wieczorem, odpowiada.
To dobrze, że mi przypomniałaś, bo poszedłbym na ranną Mszę św.
Przez chwilę milczę.
Ewa pyta. Ty uważasz, że jutro babcia umrze?
Nie wiem, ale tak to mi się wszystko dziwnie zbiega. Przed dwoma godzinami był telefon pana Stanisława Zasady, który chce z Tobą przeprowadzić jutro przed południem wywiad na temat sakramentu chorych, babcia na IOM -ie i zamówiona jeszcze w starym roku Msza św. za Ojca. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby trzeba było jutro rozszerzyć intencję Mszy św. także za zmarłą babcię.
Jerzy.
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-03-10 21:31:59)
Offline
Patka napisał:
Bogu niech będą dzięki ...
Wczoraj próbowałem podziękować Bogu za kolejny raz darowane życie Ireny-Ewy. Takim wymarzonym, wręcz wyśnionym sposobem byłaby Msza św. dziękczynna sprawowana w Jej intencji „za kolejny raz darowane życie”. Jakoś sobie nie mogę przypomnieć bym przed ponad trzema laty, po pierwszej operacji glejaka zamówił Mszę św. w podobnej intencji. Pamiętam dokładnie ten szturm modlitewny rodziny, znajomych, całej parafii zanoszony do Boga przed i w czasie pierwszej operacji, ale żeby potem podziękować w formie specjalnej Mszy św. to nie. Być może, że wznowa glejaka i kolejny raz darowane życie było delikatnym Bożym przypomnieniem, że nie wystarczy tylko dziękować na piśmie i w indywidualnej modlitwie, ale należy odprawić specjalną uroczystą Mszę św. i świadczyć przed ludźmi o doznanej łasce ...
Irena Ewa dziękowała wszystkim za pośrednictwem prasy lokalnej oraz w Przewodniku Katolickim wymieniając ważniejszych: ks. bpa, ks. prob. oraz personel medyczny dwóch szpitali i lekarkę rodzinną z imienia i nazwiska. Wydrukowane podziękowanie rozpoczynało się słowami:
MIŁOSIERDZIU BOŻEMU
Kochanemu Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II
Dziękuję za darowane kolejny raz życie
Irena Ewa Zygarłowska
Od tego modlitewnego szturmu przedoperacyjnego do Miłosierdzia Bożego rozpoczęła się moja praktyka codziennych rannych i wieczornych modlitw na publicznym placu budowy pomnika. Najpierw przed namalowaną przez siebie makietą w skali 1:1, a gdy ustawiliśmy pomnik i następnego dnia papież Benedykt XVI wypowiedział w czasie środowej audiencji po polsku słowa :
„Bożemu Miłosierdziu zawierzam dziś was i wasze rodziny.
Z serca wam błogosławię”
nie miałem już żadnych wątpliwości, że miejsce to, jest w jakiś sposób predysponowane do tego, by na nim szerzyć publicznie kult Miłosierdzia Bożego. To kolejna iskierka z tego samego płomienia, które wielkim ogniem pali się już w ŁAGIEWNIKACH.
Jako, że w planach Bożych nic nie dzieje się z przypadku, tylko nam grzesznym ludziom trudno czytać Jego plany, tak i ja do dzisiaj nie widziałem głębszego związku między tym samym czasem pierwszej operacji Ewy, a czasem gdy na placu budowy rozładowałem kamień pomnikowy, a dokładniej dolną, ołtarzową jego część. Przez trzy lata sądziłem, że to tylko po to, Bóg tak zsynchronizował w czasie ( wg umowy kamień ołtarzowy miał być dostarczony półtora miesiąca wcześniej) te dwa wydarzenia, bym uniknął stresu i miał myśli zajęte wyładunkiem, a nie rozmyślaniem „uda się, czy nie uda”.
Dzisiaj wiem, mam tę świadomość, że w samym pomniku, równie ważna jak przykuwająca wzrok postać Chrystusa Miłosiernego z przesłaniem Papieża Jana Pawła II: „Daję wam największy skarb na trzecie tysiąclecie - Boże Miłosierdzie” jest pozostała druga część tego samego kamienia (wyszukanego przez Irenę- Ewę w żwirowni w Rosku na skraju puszczy Nadnoteckiej nieopodal miejsca gdzie JP II przebywał na ostatnich wakacjach przed konklawe i jedynych spędzonych w Wielkopolsce nad jeziorem Białym).
A skoro ołtarzowa część jest równie ważna, to należy z niej korzystać by sprawować przy niej Mszę św. choćby jeden raz w roku. Do tej pory, przez poprzednie trzy lata, tak się właśnie działo. Każdego roku w uroczystość Bożego Miłosierdzia – święto ustanowione w całym kościele powszechnym przez Jana Pawła II w pierwszą niedzielę po Wielkanocy sprawowane były na tym miejscu, w godzinie Miłosierdzia, Msze święte. Pierwsza sprawowana była przez ks. bpa. Zdzisława Fortuniaka z okazji poświęcenia pomnika. Drugą sprawował nasz proboszcz ks. Andrzej Strugarek, a trzecią ostatnią obchodzący pięćdziesięciolecie kapłaństwa proboszcz sąsiedniej parafii w Przeźmierowie, do której przed 11 laty należało Baranowo.
Jakież było moje zdziwienie, gdy chcąc zamówić Mszę św. w przypadające za miesiąc święto Bożego Miłosierdzia usłyszałem, że obradująca przed kilkoma dniami Rada Duszpasterska zrezygnowała z odprawiania Mszy św w tym miejscu, ograniczając uroczystości do odmówienia Koronki do Bożego Miłosierdzia i błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.
Wobec powyższego ks. Proboszcz prosił mnie bym zabrał głos w tej sprawie na najbliższym posiedzeniu połączonych Rad Duszpasterskiej i Ekonomicznej, które ma się odbyć 30 marca i spróbował przekonać gremium, by zechciało kontynuować tradycję odprawiania raz do roku na tym miejscu Mszy św. W parafii sprawowane są każdej niedzieli cztery Msze św. i problemem mógłby być brak celebransa, ale myślę, że jak by była dobra wola, to znalazłbym zacnego kapłana, który zechciałby odprawić na tym miejscu Mszę św. i wygłosić stosowną homilię.
Czy należy próbować przekonywać współziomków, którzy sami z siebie zrezygnowali z tworzącej się tradycji uważając odprawianie w tym miejscu, w taką uroczystość Mszy św. za zbyteczne? Jak i czy należy prosić ludzi by zechcieli się na tym miejscu modlić? Czy mam przemawiać do osób, których nie stać było na jedno słowo dziękuję w stosunku do papieża Benedykta XVI, za jego słowa błogosławieństwa skierowane za pośrednictwem radia i TV do Polaków po polsku podczas tej szczególnej audiencji w Watykanie (pierwszy raz od początku swego pontyfikatu Papież Benedykt mówił wtedy po polsku o Bożym Miłosierdziu)?
Przed dzisiejszą ranną Mszą św. w której uczestniczyłem usłyszałem słowa celebransa, który mówił o bólu odrzucenia podając dwa przykłady: pierwszy to ból odrzucenia dziecka przez rodziców i drugi to ból odrzucenia Boga przez ludzi. Do Komunii św. moje oczy były wilgotne. Przeżywałem ból odrzucenia Boga.
Gdy wróciłem do domu czekała na mnie małżonka, podobnie jak ja, cierpiąca i odczuwająca ten sam ból odrzucenia Boga przez ludzi.
Na świeżym śniegu który spadł tego poranka wypisałem, tak jak przed miesiącem, dużymi 4 metrowymi literami:
JEZU UFAM TOBIE.
Po kilku godzinach śnieg zniknął i ukazały się wyrobione w biało-czarnej kostce promienie rozchodzące się na zewnątrz obejmujące w mojej wyobraźni całą moją parafię, a nie tylko ograniczony krawężnikiem Plac Pojednań przed Bożym Miłosierdziem.
Jerzy i Irena Ewa
Offline
Ale Was wszystkich coś zamurowało na 24 godziny, w których byłem na dwu dniowych sobotnio niedzielnych rekolekcjach. Prowadził je dominikanin o. Tomasz Pawłowski. Temat: Próba kroku w głąb (noc ciemności św. Jana od Krzyża, a nasze noce".
Z dala od Ireny Ewy, tej nocy, miałem okazję przemyśleć wydarzenia ostatniego tygodnia:
niedziela - Msza św za śp. Lukasza, pożegnanie z babcią Gertrudą.
poniedziałek - o świcie składam deklarację, że chcę być świętym, a rodzina oddaje babcię na OIOM
wtorek - pozytywny wynik MR głowy Ewy, a babcia traci świadomość
środa - Msza święta za śp. ojca i o spokojną śmierć Gertrudy, a wieczorem Rada Ekonomiczna na temat dzwonnicy
czwartek - nie będzie Mszy św. pod pomnikiem w uroczystość Bożego Miłosierdzia , gorycz odrzucenia
piątek - o pomoc proszę t o w a r z y s z a ..., z pokorą poniesiemy ten k r z y ż w Wielkim Poście
sobota - "Święty to przyjaciel, pocieszyciel ...
pragnie naszego dobra i szczęścia."
takie słowa św. Urszuli Leduchowskiej znalazłem w ramce nad tapczanem na którym przyszło mi spać ostatniej nocy
niedziela - Bóg traktowany podmiotowo to "wyższa szkoła jazdy",
Uważaj synu, na razie traktujesz go przedmiotowo przykład twoja modlitwa: Panie mój, Ojcze nasz siłę masz, siłę dasz. Tyko Ty , tylko Ty.
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-03-15 16:48:12)
Offline
Gdynianka
Czytam wszystko, co tu opisujesz Jerzy...
Jednak nie zawsze wiem, co napisać...
Nie potrafię tak pięknie opowiadać, jak Ty.
Modlę się za zdrowie Ewy.
Panie Boże miej w opiece Ewę i Jej rodzinę.
Amen.
Anioł Szczęścia
Offline
Też się modlę ,,,,,,,,,,,,,,i nie wiem co powiedziec
te tylko 2 słowa od pojmowania nachodzo że
Jerzy, spoko OIOM nie ma naprzeciw świętości
( czyż nie TAM MIERZYMY WSZYSCY????? )
, zwłaszcza przy np. niewydolności nerek.?
i dla Twojego Jerzy spokoju-
Pan Bóg ZAWSZE PODMIOTEM./// i wcale nie „wyższa szkoła”
„ przedmiotowo” – się nie załapuje klasyfikować. nigdy
to tak jak
nie można być „TROCHE złodziejem”, albo /i ./ „TROCHE w ciąży”…
krotka piłka - jarzysz?
*************
.’Gorycz odrzucenia” …boli, ale subiektywnie ma.- w człowieczym wcieleniu
I OK,. że boli
Ale to małe miki względem jak
się włączaa TRYB NIEGODZIWOSCI – ten jest aktywny upierdliwie
i WSZECHOBECNY tak zasięgiem idzie - jak bierne przywolenie/
ale na szczęście zwykle „NIE MA NA MAXA ”
– i ZAWSZE jest margines
coby jarzenie przeweryfikować rozumem i sercem/ taki grant………
Ad. system 24h – co Jerzy Cię męczy
- wyznaczony on wschodem i zachodem słońca
( a ono ma doczesnie tym bardziej krzywo - bo SIĘ WYPALA!!!
to słońce znaczy)
24 godzo to się odlicza jeszcze spaniem, spożywaniem i wydalaniem///
reasumpcją – cytowane 24 h - niema zastosowanioa
***********
t o w a r z y s z do dżwigania krzyża – LUX, ale nie bezwarunkowo
Tylko jak rozkład sił (dociążenia???) r ó w n o m i e r n y.
Inaczej się nie liczy. I to po fizyce
BO KRZYŻ TYLKO W DOCZESNOŚCI / system SI obowiązyuje
Ad. babci- to aktualizuj na porządnie – bo nie nam rozstrzygać/
ale nieustająco modlić .
************
PS. poautopsji data 16.03 na szczególnie w sercu –
odkąd jak ją doczesność ‘zawłaszczyła’
troche kiedyś \ale bardzo!!!!!!!
„na wejsciu’ statystycznie - w grzechu / a poszło że finalnie w jedności
z Duchem Świętym / Taka niespodzianka od łaski// nagłej i niespodziewanej
……i idzie szykownie ogarniać///
I nie ma do tego Rada Duszpasterska co instrukcja na 15-tą
bo się nijak wyrobieć/ Pójdzie, ale +/- 2 godz. .
Ni wyjęte, tradycyjnieKoronką do Bożego Miłosierdzia – bo ma nabardzo
- jak się przy łożyc wtej modlitwie całym sobą
znaczy na tyle w 2 słowach
a 16.03 - na orbicie i tak ma / po doczesności, nieodwracalnie
Offline
Ja tylko mogę napisać, żę BOGU DZIĘKUJĘ, że mi Was tutaj przysłał... każdy Wasz wpis, to dla mnie REKOLEKCJE (a satelita to szcególny rekolekcjonista - zwięzły, ale dosadny
Pozdrawiam i ściskam wszystkich, całuski dla Was od grzesznego i niewdzięcznego Samograja.
Offline
samograj napisał:
... każdy Wasz wpis, to dla mnie REKOLEKCJE (a satelita to szcególny rekolekcjonista - zwięzły, ale dosadny
Święty to przyjaciel , pocieszyciel ....
pragnie naszego dobra i szczęścia.
Te słowa św. Urszuli Leduchowskiej oprawione w ramkę znalazłem nad tapczanem na którym przyszło mi drzemać w nocy z soboty 14 na niedzielę 15 marca bieżącego roku w czasie dwu dniowych rekolekcji z dominikaninem O. Tomaszem Pawłowskim.
Pozwólcie że się przez moment nad nimi zatrzymam.
Niebawem obchodzić będziemy czwartą rocznicę odejścia do domu ojca naszego największego przyjaciela, pocieszyciela tego, który całym swoim jestestwem pragnął naszego dobra i szczęścia Ojca Swiętego JP II. Pewno każdy z nas ma w pamięci ostatnią drogę krzyżową odprawioną w koloseum w której nasz rodak uczestniczył już tylko za pośrednictwem TV. Prowadził ją, w jego zastępstwie, obecny papież. A my przed telewizorami oglądaliśmy obraz jego bolesnej twarzy i wspartą na krzyżu papieską postać. Z jednej strony ból i cierpienie fizyczne, a z drugiej apostolska pogoda ducha i święta radość bijąca od jego postaci.
Za kilkanaście dni przejdziemy w procesjach drogi krzyżowej ulicami naszych miast i wiosek. Wybrańcy nieść będą na czele na ramionach brzozowe krzyże. Mam propozycję, apel - byśmy wszyscy zabrali z domów swoje krzyże i ponieśli je we wspólnej drodze krzyżowej. Tego roku będzie nas jeszcze niewielu. Nie bójmy się. Nasze krzyże,osób wspierających chorych niesiemy przez życie każdego dnia. Kto jak kto, ale my „glejakowcy” jesteśmy do tego w szczególny sposób predysponowani. JP II też miał „lokatora”. Pamiętajcie „Czasami to cud, ale wiara zawsze daje siłę”. Niech te nasze krzyże, będą symbolem większych i mniejszych cierpień i krzyży, które zsyła na nas Pan chcąc nas doświadczyć i uświęcić. Niech będą symbolem naszego przywiązania do Chrystusowego krzyża. Zachęćmy do tego publicznego wyznania wiary innych.
On, JPII czeka na takie nasze poparcie. Czy nie dostrzegacie tego, że nie może zostać ogłoszony świętym dla społeczeństwa, w którym nie panuje Boży Duch? Pomyślcie jak ideą procesji z krzyżami ”zarazić” całą Polskę.
Jerzy
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-03-17 12:56:52)
Offline
"Niech nasza droga będzie wspólna.
Niech nasza modlitwa będzie pokorna.
Niech nasza miłość będzie potężna.
Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać ..."
Jan Paweł II
Ostatnio edytowany przez IRENA-EWA (2009-03-17 13:34:25)
Offline