Ja też będę pamiętać w modlitwie i o Was, Dorotea, obiecuję kciuki
Offline
Życzę powodzenia, dużo sił i zdrowia, oczywiście:))
Offline
Kochana Administratorko,
nie zapominaj, że czekamy na wieści o Krzysiu, że wyczekujemy każdej informacji co u Was:)
Offline
Dziś mam dla was sensacyjne wieści!!!
Ale od początku.
Rozmawiałam z chirurgiem, który operował Krzyśka....podziękowałam mu, że podjął się tak ryzykownej operacji w stanie, kiedy pacjent na bank powinien umrzeć na stole operacyjnym.
Odpowiedział, że to nie on, to prof. MAJCHRZAK, on tylko wykonał polecenie szefa.
Był teraz na urlopie i....powiedział: " Nie wierzyłem, że zastanę Pani męża żywego, a ten w dodatku wita się ze mną, ściska mi rękę, jest w dobrym kontakcie...ależ ma wolę życia!!!"
Zapytałam jak to wszystko wyglądało.
Okazało się, że jak otwarli czaszkę, to chlusnęła ogromna ilość ropy, a po niej wylał się płyn (były oddzielone od siebie, porównał je do kolorowych drinków, gdzie każdy kolor "trzyma" się oddzielnie) - cały mózg pływał w tym bagienku...to było rozlane zapalenie mózgu, ropień był ogromny..... kość czaszki przylegąjąca do loży nie nadaje się do użytku, została przeżarta przez ropę, przez bakterie - wyrzucili ją i Krzysiek nie ma dekielka (pod skórą jest opona).
Nie wiem czy planują wstawić jakąś blaszkę (może coś z platyny???) nie_wiem2...
Potem lekarz powiedział mi coś dziwnego, dokładnie nie zacytuję ale mniej więcej:
"Wydaje mi się, że sprawę nowotworu mamy już załatwioną"
Ja zrobiłam gały : szczęka mi opadła :eek2:... "co ten lekarz do mnie mówi???"
A on powiedział, że bakteria poczyniła takie spustoszenie , że jest duże prawdopodobieństwo, że zniszczyła glejaka!!!!
Podobnie jak wirus cytomegali w postaci szczepionki niszczy guzy.....
Na obecną chwilę Krzysiek ma wyjęte dreny wraz z drenażem lędźwiowym i.... radzi sobie idealnie... blizna, która miała się źle goić z uwagi na poprominną martwicę... już się zagoiła (jest dobrze ukrwiona)...lekarz operujący zastosował tzw. szef francuski - nie wiem na czym polega, ale poprawia ukrwienie....neurologicznie jest dobrze.... lekarze są zszokowani Krzyśka wolą walki, wolą życia...on robi wszystko, żeby wyjść z tej choroby , według lekarzy on powinien już nie żyć - przewalczyć taką sepsę, taki stan, takiego ropnia hmm!!!
Po 2-planowej operacji cały czas modlił sie do Matki Bożej Gidelskiej (było to nawet dla nas wkurzające, trąciło dewocją na całego), mnie ta huśtawka wykończyła i....z czysto egoistycznych pobudek pojechałam do Kalwarii Zebrzydowskiej - ulubionej kalwarii JPII, w Święto Wniebowzięcia, modlić się o zakończenie tej huśtawy, tej nerwówy, tego piekła na ziemi...po prostu modliłam się, żeby Matka Boża zabrała Krzyśka ze sobą, bo nie zauważałam tych malutkich symoptomów poprawy...prosiłam o dobre wieści, albo o śmierć, bo dla nas i dla Krzyśka to , według mnie byłby najlepszy moment, bo już oczami wyobraźni widziałam ogromnego guza, który urósł po hektolitrach glukozy!!!!
I myślałam, że nie ma sensu dalej tego cierpienia ciągnąć... po co ma wyjść z tej sepsy, skoro i tak zaraz trzeba będzie walczyć z glejakiem!!!
A tu dziś takie wieści, w dodatku poparte przykładem sprzed 15 lat (kobieta z glejakiem miała tę samą przypadłość i...pokonała glejaka, przeżyła 15 lat i odeszła na coś zupełnie innego).
Czuję sie dziwnie i niepewnie...boję sie uwierzyć w to co mówił lekarz, bo u nas często po dobrych wieściach zwalało nas z nóg....
Ale też sobie myślę: Czy sensem byłoby wyjście z tak dramatycznego stanu, niemalże z "objęć śmierci", po to, żeby za chwilę umrzeć na glejaka???
Krzysiek ma jeszcze pozostawione rurki w ustach, nadal jest karmiony przez sondę....schudł okropnie, mięśnie w nogach zanikły, na pięcie zrobiła się odleżyna......wygląda bardzo biednie i bardzo staro, jak dziadziuś - w sumie tak źle, że tym razem nie będzie fotografii
Czeka nas dłuuuuga rehabilitacja i....ciekawa jestem czy rzeczywiście wróci do zdrowia, czy dzięki tej infekcji udało mu sie pokonać glejaka...jakoś nie mogę w to uwierzyć..... zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe, ale... CUDA SIĘ ZDARZAJĄ!!! Dość się nacierpiał!!!
Offline
"A nadzieja zawieść nie może..." (Rz 5, 5)
Offline
Chwała Panu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mam nadzieję, że to co lekarze mówią to prawda - tego Wam życzę.
Wspaniała wiadomość, to się nadaje na film, jak wydobrzejecie to kto wie, może napiszesz scenariusz:)
To sensacja i niech dobry Bóg sprawi, żeby to była prawda.
Offline
No i oto rozchodzi.
Teraz Samograju to juz na obydwu kolanach.........
A z dewocji Krzyśka i Ciebie wspólnymi siłami wyciągniem
Spoko!
Offline
jest cud...
aby trwał jak najdłużej...wspaniałe i niewiarygodne wieści...
takk sie ciesze...
Offline
Edit napisał:
Wspaniała wiadomość, to się nadaje na film, jak wydobrzejecie to kto wie, może napiszesz scenariusz:)
Czy my się znamy????
Krakowianko (ale się nas namożyło pijesz do moich scenariuszy i realizacji sprzed 2 lat???
Dziś rozmawiałam z osobą z tamtego forum, która czytała moje posty i nawiązała kiedyś ze mną kontakt telefoniczny.... i mówiła, że te nasze zmagania, ta walka i huśtawka (raz dobrze , raz źle), której chyba do tej pory nie miał nikt w takiej ilości z chorych na www.glejak.pl, nadaje sie na książkę i to sensacyjną....nie mówię nie....kilka już napisałam....może i w tym temacie wyjdą tak dobrze jak poprzednie - qrcze jestem zarozumiała i znowu popadam w samouwielbienie ...a miałam pracować nad sobą :madly:
Ale ostatnio miałam okazję powrócić do nich i... na prawdę świetnie mi się je czytało (a zawsze miałam problem z j.polskim - maturę zdałam chyba fuksem ).
Offline
No iwłaśnie se przypomniała - na 2 kolana i pokory do k....nędzy!!
P.S. Edit ma też sporo w wykrzyknikach, ale to musi taki trynd.
Offline
Samograju, nie znam Cię osobiście, do Twojej ekipy zwerbowała mnie alwerniAnka:)
Satelita to taki trynd radosnego wycia!!!!
Ale masz rację trza teraz modły uskuteczniać.
Pozdrawiam wszystkich - dobrego dnia, choć Polacy przerżnęli w siatkę i jadą do domu:( Na co mąż wkurzony i spóźniony do pracy jednak się wybrał:)
Offline
Edit, czyli dobrze się domyśla(ła)m? To TY?
Offline
No jasne, myślałam, że kapnęłaś się na gg:)))) Buziaczki
Offline
Niby się kapnęłam, ale nie byłam pewna...
Cieszę się, że tu jesteś
I mam nadzieję, że kiedyś podzielisz się tu Waszą historią, że zakończy się ona szczęśliwie.
Pamiętam w modlitwie kciuki
Offline
*samograj* napisał:
Nie wiem czy planują wstawić jakąś blaszkę (może coś z platyny???) nie_wiem2...
Aniu fachowo nazywa się to Codubix, jest to tworzywo sztuczne, różnych wielkości(w zależności od ubytku kości) wyprofilowane na kształt elementów ludzkiej czaszki i pokryte od strony skóry specjalną siatką po to aby okostna miała do czego przyrosnąć...mocowanie jest proste: nawierca sie malutkie dziurki na obwodzie kości i w tych samych miejscach robi się dziurki w Codubixie potem przeciąga się przez otworki grubsze nie wchłanialne szwy i wiąże
*samograj* napisał:
Czuję sie dziwnie i niepewnie...boję sie uwierzyć w to co mówił lekarz, bo u nas często po dobrych wieściach zwalało nas z nóg....
Aneczko może to zabrzmi brutalnie ale podejdź na razie to tych wieści ze spokojem, bo lepiej być mile zaskoczonym aniżeli się rozczarować- czego oczywiście Wam nie życzę bo już dość mieliście wzlotów i upadków
Co do silnej woli życia Krzysztofa to już pisałam na dogo...to jest połowa sukcesu!!!! to najlepszy przykład na to jak bardzo Krzyś Was kocha!! to dla Was walczy...ma po co i dla kogo żyć.
Gdyby potwierdziły się słowa lekarza o pokonaniu glejaka, to widocznie Bóg ma wobec Krzyśka jakieś plany, pewnie jeszcze nie czas na Twojego męża....On ma tu na ziemi jeszcze coś do zrobienia.
WIARA, NADZIEJA I MIŁOŚĆ to trzy siostry, które razem czynią cuda
Jestem dobrej myśli i wierzę w cuda bo troszkę już widziałam nieprawdopodobnych wyzdrowień!!!!
Offline
Aniu, gratuluję Wam.Moje serce się raduje.Pozdrawiam
Offline
Dziękuję za zbiorową radość, ale....nie chwalmy dnoa przed zachodem....jeszcze walka nie skończona, chociaż dzisiaj Krzyś już ma temperature poniżej 37 stopni....nadal jest słabiutki, nie ma siły oczu otwierać...ale ściska nas za rękę, wzrusza się i chyba marzy, żeby go "odrurowali"- jeszcze 3 zostały!!!
Zostało z niego połowę chłopa...nogi chudziutkie...na piętach jednej nogi zrobiła sie odleżyna, kupiłam granuloflekx , na jutro zamówiłam takie napiętniki, kupiłam krążki pod pięty takie wypełnione granulatem, ponoć dodatkowo masują stopę....odparzył sie deczko na udach, ale sudokrem już działa.
Strasznie nas męczy i dużo kosztuje to jeżdżenie codzienne do SOSNOWCA i te pierdółki jak plastry, pampersy, podkłady, maści, balsamy, PC 30V, nutridrinki, portageny, przecierki gerbera...itd.itp
Kupę kasy wydałam na łóżko ortopedyczne, materac przeciwodleżynowy i....już się zbliża czas wyjazdu znajomej do Turcji, a mi nadal brakuje do TEMODALU 5 tysięcy (do czteropaka).....nie mam wyjścia .... muszę go kupić, bo ani nie ma wyniku badania, ani na 100% nie mam pewności, że Krzysiek rzeczywiście pokonał gada.
Jeśli nie będzie go potrzebował...to cudownie...oddamy go innym, ale kupuję, bo tak tanio nigdzie nikt nie dostanie...szkoda stracić okazję!!!
Offline